Archiwum Polityki

Inżynier miast i dusz

Oscar Niemeyer, komunista, jeden z największych architektów XX wieku

Dwa wielkie projekty były w pana życiu ważne: nowy ład architektoniczny i nowy ład polityczny...

Rozmowa o architekturze mnie nie interesuje. Co miałem do powiedzenia, nie raz powiedziałem.

Architektura nie jest dla pana ważna?

Jest ważna, codziennie się nią zajmuję. Ale emocjonuje mnie to, co się dzieje na świecie. O tym warto rozmawiać. Bo zbliża się rewolucja.

Gdzie pan widzi zapowiedź rewolucji?

Zawsze powtarzam studentom, że kiedy wszystko idzie coraz gorzej, kiedy bogaci przechwytują wszystko i chcą jeszcze więcej, a biedni tracą nadzieję – wybucha rewolucja. Ta chwila się zbliża.

W XX wieku wszystkie rewolucyjne projekty zakończyły się klęską.

Bo komuniści byli zakażeni tą samą logiką, przeciwko której walczyli. Wciąż chcieli więcej i więcej. Gdyby zrozumieli, że w życiu nie chodzi o to, kto będzie miał więcej, tylko o to, by życie było przyjemne, wszystko mogłoby się inaczej potoczyć. Komunizm przegrał z powodu pazerności. Ale została nadzieja. Ludzie wciąż mają marzenia.

Czy pan wciąż uważa się za komunistę?

A dlaczego coś miałoby się zmienić?

Bo większość komunistów zmieniła poglądy.

Widocznie to nie byli prawdziwi komuniści.

Co to znaczy: nie byli prawdziwi?

Może byli komunistami z przypadku? Może nie całkiem rozumieli komunizm? Może wstąpili do partii tylko dlatego, że sami chcieli się lepiej urządzić, a nie dlatego, że chcieli, by innym było lepiej?

Pan się nie musiał lepiej urządzać, bo od dziecka niczego panu nie brakowało, więc skąd ten komunistyczny upór?

Z tego, co widzę dokoła. Urodziłem się w zamożnej brazylijskiej rodzinie.

Polityka 29.2003 (2410) z dnia 19.07.2003; Kultura; s. 58
Reklama