W pierwszych dniach najsłynniejszego na świecie Biennale trzeba było sprostać podwójnemu wyzwaniu. Wytrzymać blisko 40-stopniowe upały i potężną dawkę sztuki ponad ośmiuset artystów ze wszystkich stron świata. Z pogodą można było jakoś sobie poradzić. Z twórczością – znacznie gorzej.
To jubileuszowe pięćdziesiąte Biennale. Fakt ów pozwalał żywić nadzieję, iż uda się uporządkować dorobek sztuk wizualnych ostatnich lat, a może i dziesięcioleci. Niestety. Wenecka impreza po raz kolejny dobitnie uświadomiła widzom, że aktywność i pomysłowość artystów przekroczyła wszelkie granice i do jednego worka pozbierać się już nie da. Obecny na otwarciu Biennale malarz Paweł Kowalewski, członek pamiętnej GRUPPY, powiedział, że wystawowe przestrzenie kojarzą mu się z dawnymi objazdowymi cyrkami.
Polityka
26.2003
(2407) z dnia 28.06.2003;
Kultura;
s. 57