Dzisiaj, żeby przeżyć w tych górach, nocuje się turystów, chodzi do lasu kłusować albo po prostu bierze drewno i rzeźbi. W Bieszczadach co drugi to artysta.
Na przełęczy nad Berehami, tam gdzie idąc żółtym szlakiem z Połoniny Wetlińskiej dochodzi się do szosy obwodnicy bieszczadzkiej, siedzi Waldek i czeka na turystów. Całą wiosnę, lato, jesień, jedynie na zimę wraca do Olchowca, do sporo młodszej od siebie studentki Ewy, z którą aktualnie żyje. – Lubię pogadać, tu mam przepływ ludzi z całej Polski, wystarczy, że sobie siedzę.
Siedzi pod drewnianą wiatą, z jednej strony ma spadzisty dach, z drugiej widok na góry, lubi ich ogrom, dzięki niemu czuje się silny.
Polityka
26.2003
(2407) z dnia 28.06.2003;
Na własne oczy;
s. 98