Archiwum Polityki

Moskwo, tlen proszę!

O czym mówi nam dzisiejszy teatr? XIII Międzynarodowy Festiwal Teatralny Kontakt w Toruniu był, można powiedzieć, demonstracyjnie współczesny. W odróżnieniu od lat ubiegłych, właściwie nie oglądaliśmy reżyserskich wariacji na temat klasycznych dramatów. Zaprezentowano niemal wyłącznie utwory pisane dziś, pochodzące z rozmaitych stron: od Rosji po Szwajcarię, od Irlandii aż po Tunezję, mówiące przede wszystkim o tym, że nie ma szczęścia w dzisiejszym świecie.

Jeśli jest miłość – to prowadzi tylko do cierpienia. Jeśli jest Bóg – to jedynie jako adresat pretensji o całe zło. Dawno już nie widzieliśmy w teatrze tyle biedy. Péter Gothár z Budapesztu, inscenizując „Kalekę z Inishmaan”, dosłownie utopił irlandzką opowieść w cieniach, szarości i stojącej na scenie wodzie, a ubożuchne rekwizyty, barchanowe suknie, zielone zęby i oczy w czarnych obwódkach, złożyły się na obraz jak z ekspresjonistycznego filmu, mający stanowić – jak twierdził reżyser – „współczesny krajobraz środkowoeuropejski”. Doprawdy nasze pejzaże są tak dobijające? Ze środkowej Europy był z pewnością inny obraz, „Géza-dzieciak” Jánosa Háya: rzecz o mieścinie, w której nie ma pracy, jedyny zakład w mieście dawno splajtowałby, gdyby nie wykupił go bogaty Niemiec. Teraz praca jest kapitalistyczna, ale zachowała mechaniczny, odmóżdżający charakter. I takie jest życie mieściny: ten sam psujący się autobus, te same lokówki na głowie sąsiadki, ta sama zawiść w głowie bezrobotnego sąsiada. O sens codzienności pyta tylko autystyczny, nadwrażliwy Géza, dorośli traktują całą tę paranoję jak oczywistość. Z Tunisu przyjechał „Junun” – spektakl o schizofreniku z morderczymi skłonnościami; widać w nim, jak choroba narodziła się z biedy i patologii stosunków rodzinnych. Afrykański zespół miał być najbardziej egzotycznym gościem, tymczasem doskonale wpisał się swoją opowieścią w swojski krajobraz.

Utrata wartości, dezintegracja i poczucie beznadziei – to jednak nie tylko kwestia biedy. Na każdym podwórku, i lepszym, i gorszym, mogłaby zdarzyć się historia opisana przez izraelską autorkę Ednę Mazyę, a przedstawiona przez młody teatr ze Szwajcarii.

Polityka 24.2003 (2405) z dnia 14.06.2003; Kultura; s. 62
Reklama