Archiwum Polityki

Ping-pong polityczny

W czasach przewodniczącego Mao i prezydenta Nixona zbliżenie chińsko-amerykańskie rozpoczęło się od meczu ping-ponga między obiema reprezentacjami narodowymi. Od pamiętnego pojedynku z 1971 r. Chińczycy grają jeszcze lepiej i na poprzednich mistrzostwach świata – w Osace przed dwoma laty – zdobyli komplet medali. Dlatego trudno było sobie bez nich wyobrazić tegoroczne mistrzostwa, odbywane w hali Bercy w Paryżu. A taka propozycja padła od niektórych zawodników i działaczy zaniepokojonych epidemią SARS (zwanego przez Francuzów SRAS). „Zapalenia płuc nie łapie się tą drogą” – polemizował Gerard Veltien, szef federacji francuskiej, próbując ratować rangę imprezy. Udało się; Chińczykom urządzono dwumiesięczną kwarantannę w domu, a na lotnisku po przylocie i dwa razy dziennie podczas imprezy komisyjnie mierzono temperaturę. Ale to był początek kłopotów. Dwie pingpongistki egipskie przystąpiły do gry w chustach na głowach i w trykotach zasłaniających ramiona i nogi. We Francji trwa akurat dyskusja, czy prawnie zabronić noszenia chust jako symbolu religijnego w szkołach i instytucjach państwowych. Regulamin gry w ping-ponga w sprawie nakryć głowy milczy, za to stanowi wyraźnie, że kobiety powinny grać w szortach albo spódniczkach. Międzynarodowe władze pośpiesznie zgodziły się na wyjątek dla Egipcjanek, może dlatego, że na czele związku stoi Adham Sharara, Kanadyjczyk egipskiego pochodzenia i muzułmanin. Z kolei Jemeńczyk i Saudyjczyk odmówili gry z zawodnikiem Izraela. Zwyciężył walkowerem, ale to mała pociecha. Za dwa lata mistrzostwa odbędą się w Doha, stolicy Kataru. To dopiero będzie wyzwanie!

Polityka 22.2003 (2403) z dnia 31.05.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 14
Reklama