Archiwum Polityki

Gorączka życia

Okno na parterze po prawej stronie domu na Dąbrowieckiej było oknem Agnieszki Osieckiej. Przypomina o tym właśnie odsłonięta tablica. Odbiegająca od nudy i banału tablic ku czci, tak jak odbiegała Agnieszka od wizerunku piszących dam, zasłuchanych w wysychające strumyczki wyobraźni, głuchych na głos ulicy, kroki przechodniów, szelest chmur przesłaniających niebo przyziemnych marzeń, kolejkowego szczęścia, cepeliady uczuć. O lunapark piosenek A.O. jestem spokojny: odnalazł się w świecie kultury masowej, wraca refrenami śpiewanymi przez młodych, coraz młodszych wykonawców.

Trudniej oddać kolor postaci ogarniętej tym, co La Rochefoucauld nazywał gorączką życia. Ze wszystkich opowieści najbardziej chyba zdumiewającą jest ta: Moskwa, lata sześćdziesiąte. Po sukcesie „Apetytu na czereśnie” zanosi się na kolejną premierę – montażu „Na brzozowej korze”. Ale władze mówią: Niet. Reżyser i aktorzy panikują, dyrekcja skreśla pozycję z planu repertuarowego. Wtedy Agnieszka postanawia interweniować, odkręcić sprawę. Stara się więc o audiencję u towarzyszki Furcewej. Żeby zrozumieć szaleństwo tego pomysłu, trzeba dziś odkurzyć pamięć o Jekatierinie Aleksiejewnie. Członku prezydium KC KPZR, wieloletnim ministrze kultury, babinie o manierach Dżyngis-chana i intensywności włączonej pralki.

– Nie boję się ministra kultury. Boję się kultury ministra – to obiegowe powiedzonko z tamtych dni.

Mówiono także, że Furcewa zajęła fotel po Michajłowie, Michajłow po Aleksandrowie, Aleksandrow po kimś tam jeszcze. Wyliczanka prowadziła do pointy: tylko Łunaczarski siedział na swoim miejscu! Kursował dowcip, jak to na wernisaż usiłował wejść facet bez zaproszenia.

– Ja jestem Picasso – wyjaśnił.

Polityka 22.2003 (2403) z dnia 31.05.2003; Groński; s. 101
Reklama