Archiwum Polityki

Chwilowo jest praca

Od czterech miesięcy powoli spada bezrobocie. Trudno jednak się z tego cieszyć. Jest więcej pracy, ale tylko sezonowej. Jesienią wszystko wróci do normy.

Piaseczno, al. Jana Pawła II, tzw. targ niewolników. Środa, 10 rano. Stanisław Kowalski, wysoki łysiejący brunet po czterdziestce czwartą godzinę podpiera płot. Przyjechał spod Olsztyna, gdzie stałej pracy nie może znaleźć od trzech lat. Ale ma pecha. Kolejny dzień z rzędu bezskutecznie czeka, aż ktoś weźmie go do kopania rowów lub zbierania czereśni. – To przez tych zza Buga, biorą tylko 3 zł za godzinę, ja po niżej 4 zł nie schodzę – mówi Kowalski, patrząc z zawiścią na stojącą po drugiej stronie ulicy grupę ukraińskich robotników.

– Jeszcze trzy lata temu innych tu nie było – zapewnia Tatiana, korpulentna tleniona blondynka, która przewodzi stojącej nieopodal grupce nieco młodszych od niej Ukrainek, czekających, aż ktoś je najmie do prac ogrodowych lub sprzątania. – Pracy ubywa, więc naszych przyjeżdża tu połowę tego co dawniej.

Letnia fucha

Dzięki takim ludziom jak Stanisław Kowalski bezrobocie latem spada w całej Europie. Wiosną zaczyna się sezon prac budowlanych. Potem aż do jesieni armia ludzi zbiera owoce i warzywa. – Kiedy robi się ciepło, liczba bezrobotnych w Polsce spada po kilkadziesiąt tysięcy osób miesięcznie – mówi wicedyrektor Krzysztof Kaczmarek z departamentu rynku pracy w resorcie gospodarki. Ale to nie jest powód do radości: – Co roku, kiedy fucha się kończy, sezonowi pracownicy wracają do pośredniaka, a nam zależy przecież, żeby znaleźli stałą pracę – wyjaśnia Kaczmarek. Dlatego pracowników sezonowych ministerstwo nawet nie liczy z wyjątkiem tych, którzy legalnie wyjeżdżają na saksy do Unii. Tych ostatnich jest 300 tys., z czego 90 proc. znalazło zajęcie na farmach, przy zbiorze truskawek, jagód lub winogron. Mają zagwarantowane 4 euro za godzinę.

Polityka 31.2003 (2412) z dnia 02.08.2003; Gospodarka; s. 34
Reklama