W czerwcu w kierunku Marsa ruszą cztery wyprawy. Jeśli dodać lecącą tam właśnie japońską sondę Nozomi Planet-B oraz znajdujące się już na orbicie Czerwonej Planety dwa amerykańskie pojazdy – Mars Global Surveyor i Mars Odyssey 2001 – to na początku 2004 r. wokół planety lub na jej powierzchni znajdzie się aż siedem bezzałogowych aparatów. Takiego zagęszczenia pojazdów badawczych nie przeżywał jeszcze żaden obiekt w kosmosie.
Powód tej wzmożonej aktywności jest następujący: raz na siedemnaście lat Ziemia i Mars ustawiają się tak, że dzieli je najkrótszy dystans – około 55 mln km. Do tej sprzyjającej konfiguracji dojdzie właśnie w najbliższych miesiącach. Dlatego startując w czerwcu sondy mają szanse dotrzeć w ciągu pół roku do Czerwonej Planety i znacznie oszczędzić na paliwie, co z kolei pozwoli zabrać na pokład więcej sprzętu badawczego.
2 czerwca, jako pierwszy z armady pojazdów, wystartuje z rosyjskiego Bajkonuru Mars Express, dzieło Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Będzie on z orbity badać Czerwoną Planetę. Na jego pokładzie poleci lądownik o nazwie Beagle 2, skonstruowany przez brytyjskich naukowców, który oddzieli się od macierzystego statku po wejściu na orbitę wokółmarsjańską i miękko wyląduje na planecie. Jego nazwa nawiązuje do pływającego 170 lat temu po oceanach statku HMS „Beagle”, na którego pokładzie podróżował po świecie Karol Darwin. Obserwacje poczynione podczas kilkuletniej wyprawy, zwłaszcza te u wybrzeży Ameryki Południowej, doprowadziły do powstania teorii ewolucji.
Ojcowie chrzestni Beagle 2 mają nadzieję, że nie nazwali marsjańskiego lądownika na wyrost. Jednym z głównych zadań pojazdu jest bowiem znalezienie śladów dawnego, a może nawet obecnie istniejącego życia na Marsie.