Archiwum Polityki

Łagodna siła Ameryki

Bush wyróżnił Polskę, ale chce sojuszu z całą Europą

To wielce symboliczne, że na tydzień przed referendum europejskim Polska znalazła się w centrum spraw transatlantyckich. Swą pierwszą podróż do Europy po wojnie w Iraku prezydent Bush zaczął od Polski, wyraził jej wdzięczność za poparcie, przypomniał Amerykanom nasze polskie wartości, „za wolność waszą i naszą”, naszych narodowych bohaterów, w tym papieża i jego rolę dla świata. Bush doskonale wie i rozumie, że nie musimy wybierać między nim a sojusznikami z Europy, podkreślił to wyraźnie. Nie ulega wątpliwości, że Amerykanie też głosowaliby „tak” – za wejściem Polski do Unii. Jesteśmy dla nich cenniejsi jako ci, którzy będą w pełni uczestniczyć w życiu Europy, w kształtowaniu polityki Unii Europejskiej, z głosem Ameryce niezwykle przyjaznym. Powinniśmy też być przyjacielem wymagającym i załatwić z Ameryką sprawy, które mamy do załatwienia, od zniesienia wiz dla obywateli polskich do wyegzekwowania obiecanego offsetu w kontraktach samolotowych.

Wizyta Busha daleko wykraczała poza sprawy polsko-amerykańskie. Timothy Garton Ash, wybitny brytyjski historyk i publicysta, sugeruje, że dziś polityka Waszyngtonu wobec Europy polega na jej podzieleniu, nawet skłóceniu. Według oceny polskiej dyplomacji – tak nie jest. Bush rzeczywiście ma bardzo zwarty obraz świata, wie gdzie są jego przyjaciele, a gdzie wrogowie, lecz ci, którzy obserwowali jego spontaniczne, niepubliczne wypowiedzi i zachowania, oceniają, że nie przejawia on żadnej napastliwości w stosunku do tych, którzy go nie poparli w Iraku. Można tak jak nasz prezydent oceniać, że z perspektywy czasu Irak będzie tylko incydentem bez negatywnego wpływu na dalszą politykę transatlantycką.

Polityka 23.2003 (2404) z dnia 07.06.2003; Komentarze; s. 22
Reklama