W okolicach Głogowa, podczas przypadkowej kontroli samochodu, policja zatrzymała obywatela Niemiec. W bagażniku znaleziono urny łużyckie, halabardę z XVII w., miecze, ostrogę i bogato inkrustowane kamieniami i srebrem strzemię. Niemca aresztowano, a o sprawie poinformowano Służbę Ochrony Zabytków. – Zabytki wyglądały na wykopane, a nie ukradzione z muzeum – mówi dr Jagoda Biszkont, zajmująca się ekspertyzą skonfiskowanego zbioru – i z pewnością na czarnym rynku osiągnęłyby wysokie ceny. Podejrzany stwierdził, że już od 5 lat skupuje w Polsce zabytki od poszukiwaczy.
Rabunek grobów i stanowisk archeologicznych nie robi takiego wrażenia jak kradzież arcydzieła z muzeum. Tymczasem każdy rozkopany obiekt archeologiczny jest dla nauki bezpowrotnie stracony. – Niszcząc kontekst archeologiczny zabytku tracimy 99 proc. informacji o nim – tłumaczy dr Jan Michalski, redaktor naczelny kwartalnika „Archeologia Żywa”. – Zabytek, nawet ze złota, staje się wtedy jedynie przedmiotem, który nic więcej już nam nie powie. Dla rabusiów najważniejsza jest wartość rynkowa wykopanego przedmiotu, a nie historia, jaką opowiada. Kości ludzkie, przy których znajdowano biżuterię, były po prostu wyrzucane, choć ich analiza pozwala przecież na określenie wieku zmarłego, płci, a nawet przebytych chorób. – Z rabunkiem stanowisk archeologicznych jest jak z książką – mówi niemiecki archeolog Hennig Hassmann. – Wyrywanie pojedynczych stron sprawia, że jej treść przestaje być zrozumiała.
Plądrujący ruiny rabusie i sprzedający znalezione zabytki handlarze są zmorą regionów, w których rozwijały się wielkie cywilizacje starożytne.