Archiwum Polityki

Kto się bał Daniela Pearla?

We Francji bestsellerem stała się książka, która opowiada, jak zginiemy z rąk Al-Kaidy. Dowodzi, że największe niebezpieczeństwo nie zagnieździło się w Iraku, tylko w Pakistanie – pod postacią muzułmańskiej bomby atomowej. Bohater książki, amerykański korespondent, zginął prawdopodobnie dlatego, że za dużo o tej broni wiedział.

Autor książki „Kto zabił Daniela Pearla?” – Bernard-Henri Lévy (we Francji znany jako BHL) słynie ze swego zaangażowania politycznego po stronie intelektualnej francuskiej lewicy. Nie przeszkadza mu to w podejmowaniu misji powierzanych przez prawicowego prezydenta Jacquesa Chiraca. Choćby w Afganistanie – jej plonem był raport na temat udziału Francji w odbudowie tego kraju. Angażował się Lévy (Żyd, co nie jest tu bez znaczenia) również w Bośni po stronie Muzułmanów (nakręcił film dokumentalny „Bośnia!” i opublikował kronikę opowiadającą o walce Bośniaków o utworzenie swego państwa).

BHL bez wytchnienia oskarża Putina o zbrodnie popełniane na muzułmanach w Czeczenii. Ten filozof, dziennikarz, literat i publicysta, a przede wszystkim wieczny buntownik, nie daje się łatwo zaszufladkować i zdefiniować. Napisał wiele esejów demaskujących różnej maści nacjonalizmy, niesprawiedliwości społeczne, cynizm polityków i samej polityki. Demaskowanie zła to jego hobby.

Karierę zaczął od eseju „Bangladesz: nacjonalizm w rewolucji” z  1973 r. Dziś wraca do tamtych, niemiłych Pakistanowi, wspomnień na stronach książki „Kto zabił Daniela Pearla?”. Opis dziennikarskiego śledztwa Lévy’ego w sprawie zabójstwa amerykańskiego dziennikarza „Wall Street Journal” w Pakistanie 31 stycznia 2002 r. to pasjonująca lektura. Książka, w której BHL umiejętnie przeplata dostojewszczyznę ze szpiegowskimi wątkami à la Ian Fleming, od kilku tygodni utrzymuje się w czołówce francuskich bestsellerów.

Śledztwo BHL trwało okrągły rok. Porwanie i bestialskie zabójstwo Daniela Pearla było dla niego wstrząsem nie tylko intelektualnym, ale i osobistym.

Polityka 28.2003 (2409) z dnia 12.07.2003; Świat; s. 42
Reklama