Ciekawych rzeczy o Krzysztofie Janiku dowiadujemy się z wywiadu, którego udzielił pismu „VIP”. Sporo w nim o kulinarnych pasjach ministra. Czytamy m.in.: „Wstaję o szóstej rano i gotuję zupę. A w niedzielę, jeśli tylko jest to możliwe, staram się przygotować mięso na cały tydzień”. Zapewne niektórzy zapytają – po co ministrowi Janikowi tyle mięsa? Dowiadujemy się tego z odpowiedzi na podchwytliwe pytanie dziennikarki pisma „VIP”, która zapytała, co Krzysztof Janik robi, gdy się porządnie zirytuje, „wyjdzie z siebie”. Minister odpowiedział: „Rzucam mięsem”. I taki jakiś gastronomiczny cień ciągnie się za ministrem od dłuższego czasu. Jak podaje „VIP”, Krystyna z Tarnowa powiedziała w Internecie o ministrze: „Krzyś jest wielki jak baobab i słodszy niż kremówki z Wadowic. Wiem coś o tym, bo znam go 15 lat”. Ale teraz minister nie ma zbyt słodkiego życia. Ostatnie wypadki w jego resorcie, kiedy to okazało się, że podwładni specjalnie blatują się z przestępcami, by później mogli sami przed sobą się ostrzegać i sami na siebie składać meldunki, każą przypuszczać, że Krzysztof Janik będzie musiał tego mięsa przygotować więcej niż zwykle.