To nie Ferdynand Magellan, ale Juliusz Verne rozpalił głowy. W powieści z 1872 r. wyprawił dookoła świata – chodziło o honorowy zakład – angielskiego dżentelmena Fogga z wiernym służącym Passepartout i depczącym im po piętach policjantem Foksem. Podróżowali rozmaitymi środkami lokomocji – w tym wodnymi. „W 80 dni dookoła świata” było filmowane, wystawiano je na scenie. Próbowano także pobić rekord wymyślony przez pisarza. W tym celu powstała nawet organizacja Jules Verne Trophy, która opracowała proste zasady: płynie się samotnie bez zawijania do portów i pomocy z zewnątrz. Dystans? Około 25–28 tys. mil, w zależności od obranej trasy. Schodząc poniżej 50 równoleżnika można skrócić ją nawet o kilka tysięcy mil, ale trafia się wtedy na góry lodowe. Ryzyko żeglarza.
Pierwszy rekord 80 dni pobił Francuz Francis Joyon w 2004 r. Do zamknięcia pętli, jak to mawiają żeglarze, potrzebował ledwie 72 dni i 22 godzin. Dwa lata temu Brytyjka Ellen MacArthur potrzebowała 71 dni, 14 godzin, 18 minut i 33 sekund. Teraz próbuje Roman Paszke.
Wagner i Teliga: pod prąd
Pierwszą polską pętlę zamknął Władysław Wagner. Jego liczne próby miały miejsce w latach 1932–1939. W końcu się udało. Wagner żeglował pod prąd, czyli na zachód.
30 lat później ten sam kierunek wybrał Leonid Teliga. Okrążenie ziemi zabrało mu dwa lata i dwa miesiące, podczas gdy światowy rekord wynosił 313 dni, ale takich śmiałków było zaledwie kilku na świecie. Teliga stał się symbolem polskiego żeglarstwa. Jego imieniem nazywano stocznie, szkoły podstawowe i szkółki jachtowe. Dostał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Dla uczczenia jego pamięci redakcja „Żagli” od 1971 r. przyznaje nagrodę imienia Teligi.
Leonid, aby zbudować jacht, sprzedał mieszkanie.