Archiwum Polityki

Po obłędnym kole

Kto naprawdę rządzi? – Jego wysokość Przypadek – podpowiada zawodowiec od rządzenia Fryderyk Wielki. Ale bywają przypadki nieprzypadkowe. Tyle się pisze o naszym udziale w administrowaniu Irakiem. Zapominając, że w tej roli już tam byliśmy. Kiedy? W 1942 r. Dwie polskie dywizje, które wymaszerowały z azjatyckich terenów ZSRR, przez Iran dotarły do Iraku. Rozlokowane między Mosulem i Kirkukiem ochraniały szyby naftowe, pilnowały porządku – ówcześni saddamici wspomagani z Syrii opowiedzieli się po stronie Hitlera. Dzięki temu, że zjawili się nasi żołnierze, Anglicy mogli wysłać dodatkowe siły na front afrykański, zwyciężyć pod El Alamein. Teraz znowu historia zatoczyła koło, ku satysfakcji historyków; proroków przepowiadających przeszłość.

Nie tylko w Iraku, w Europie (starej i szacownej) też już byliśmy, wchodząc do niej przy nie mniejszym stężeniu namiętności niż dzisiaj. Można sobie wyobrazić, czym była decyzja o chrzcie Polski. Obyło się bez referendum: za Mieszka inaczej niż za Leszka społeczeństwo było mniej pyskate. Nie ulega jednak wątpliwości – wkroczenie na ścieżkę europejską nie podobało się wielu plemiennym kacykom i mieszkańcom leśnych ostępów. Wielbione dotąd bałwany poczuły się zagrożone, kapłani lokalnych bóstw zaniepokojeni nadciągającą konkurencją.

– Nie chcemy dyktatu Pragi! – niosło się wołanie. Przepędzić wysłanników zagranicznych interesów! Nie damy ani piędzi naszej ziemicy! Wara od naszego kołowrotka i łapci z łyka! Precz z demoralizacją i nowinkarstwem! Nie pozwolimy przysypać korzeni! Czym chata niebogata, tym obcym nierada!

Agitatorzy przykazywali zwolennikom tradycji omijanie chrzcielnic. Żłobili na korze drzew manifesty, wzywające do bojkotu nowej wiary.

Polityka 20.2003 (2401) z dnia 17.05.2003; Groński; s. 109
Reklama