Archiwum Polityki

Trzech na wznoszącej

Mają po trzydzieści parę lat i czują się szczęśliwi. Zrealizowali amerykański sen o karierze od pucybuta do milionera, wiedzą, jak osiąga się sukces. Te umiejętności i radość życia próbują teraz przekazać dzieciom. Oni sami nie dostali takiego posagu.

Piętnaście lat temu Mariusz Walkowiak z Nowej Soli jakimś cudem dostał się właśnie na Wydział Elektryczny zielonogórskiej Wyższej Szkoły Inżynierskiej, Michał Danielewski był na czwartym roku Politechniki Warszawskiej, a Dariusz Nachyła z Kielc – na urlopie dziekańskim w Londynie. Do pubu, w którym zarabiał jako barman, wpadało wielu Polaków. Wymieniali informacje o błyskawicznie rosnących w Polsce cenach i zastanawiali się, czy w takim kraju w ogóle da się żyć.

Mariusz: pierwszy sukces

Gdy Mariusz Walkowiak był w szkole średniej, wciąż słyszał narzekania mamy, że taki jest niepodobny do Marka, kolegi z bloku, który na wszystkich świadectwach miał czerwony pasek. Sam Mariusz cieszył się jednak, że nie chodzi do najlepszego ogólniaka w Nowej Soli, ale do technikum elektrycznego, gdzie nauczyciele dawali mu święty spokój. Miał więc czas samodzielnie zajmować się tym, co go interesowało, a technika interesowała go zawsze. Gdy coś brał do ręki, lubił się dowiedzieć, na jakiej zasadzie funkcjonuje. Rodziców zajmował rozpadający się związek, a kolegów ze szkoły – ćpanie albo inne rozrywki blokersów. – Chyba mi się włączył instynkt samozachowawczy – mówi Mariusz. – Jedno wiedziałem na pewno – nie dam się zepchnąć na margines. Zacząłem kombinować, jak pogodzić pracę z nauką. Spróbował pisać i sprzedawać programy komputerowe. Odkrył pierwsze prawo Walkowiaka: warto uczyć się tego, co potem może mieć zastosowanie w życiu. Znaczy – ktoś to kupi.

Na uczelni powstawał właśnie Instytut Informatyki. Tworzył go dr Janusz Szajna, uznając, że komputer, który właśnie zdobył, daje do tego wystarczające podstawy. Reszta profesorskiego grona miała mu za złe, że klucz do laboratorium, w którym zamknęli komputer, mógł dostać każdy student.

Polityka 51.2005 (2535) z dnia 24.12.2005; Kraj; s. 40
Reklama