Archiwum Polityki

Efekt Mozarta

W styczniu, w 250 rocznicę urodzin twórcy „Wesela Figara”, cały świat rozpocznie obchody Roku Mozartowskiego. I znów pojawią się odgrzewane mity, tworzone przez pokolenia wokół życia kompozytora i jego dzieła, choć wiele z nich już dawno obalono.

Stefan Jarociński, polski biograf Mozarta, napisał: „Słowa »muzyka« i »Mozart« stały się synonimami tego samego pojęcia. Połączyły się w jedno, i kto wymawia imię »Mozart«, ma na myśli słowo »muzyka«”.

Nazwisko Mozart to również synonim słowa geniusz. Wolfgang pracował na to od najmłodszych lat – był cudownym dzieckiem. Czy wyjątkowym? Na pewno tak, ale też wiele osiągnął dzięki bardzo wczesnemu rozpoczęciu kontaktów z muzyką. Można powiedzieć, że na bycie wunderkindem był skazany: jego ojciec działał jako skrzypek, kompozytor i pedagog, a starsza o pięć lat siostra Nannerl (Maria Anna) także była bardzo uzdolniona. To podręcznikowy przykład idealnych warunków dla rozwoju muzykalności, o czym świetnie wiedzą Japończycy kształcący dzieci metodą Suzuki. Dla kogoś, kto obcuje intensywnie z muzyką od urodzenia, jest ona tak naturalna jak język.

Wolfgang zaczął objawiać swój talent jako czterolatek, czyli w typowym dla takich warunków wieku. Szybko pokazany przez ojca możnym tego świata stał się sensacją, która przyćmiła niewątpliwe również zdolności starszej siostry. O czternastoletnim Mozarcie opowiada się, że zapisał z pamięci po jednorazowym usłyszeniu partyturę „Miserere” Gregorio Allegriego, utworu chóralnego, który usłyszał w Kaplicy Sykstyńskiej (nie wolno było nikomu nawet pokazywać jego nut). Ale przecież Nannerl potrafiła to samo: przysłała raz Wolfgangowi w liście nuty kilku menuetów Michaela Haydna (brata słynnego Josepha, również kompozytora) spisanych z pamięci po koncercie; brat żartowniś nazwał je ukradzionymi.

Osobowość twórczą Mozarta postrzega się powszechnie jako od razu w pełni gotową. Jednak Mozart jako kompozytor kształtował się stopniowo.

Polityka 51.2005 (2535) z dnia 24.12.2005; Kultura; s. 92
Reklama