Janina Stobniak-Smogorzewska, autorka tomu „Kresowe osadnictwo wojskowe 1920–1945”, uważa, że to był prawdziwy przypadek, choć cudowny. Podczas pracy nad nową książką o wojennych losach osadników wojskowych (udało się dotychczas zgromadzić dwa tysiące nazwisk zabitych) otrzymała dwa listy, opisujące śmierć jednego z osadników. Obie relacje różniły się w szczegółach. Starając się wyjaśnić nieścisłości, Smogorzewska odkryła ze zdumieniem, że bez wątpienia ma przed sobą listy braci, Jerzego i Stanisława Jabłonowskich, z których żaden nie wie nic o losie drugiego. Do wybuchu wojny mieszkali w osadzie Alba w woj. poleskim. Ostatni raz widzieli się we wrześniu 1939 r. Młodszy, Stanisław, jest lekarzem i mieszka w Polsce, starszy, Jerzy, w Australii. Młodszy po wojnie poszukiwał brata, ale go nie odnalazł. Dziś dowiedział się, że Jerzy mieszkał we Wrocławiu i dopiero w 1961 r. wyjechał najpierw do Stanów, potem do Melbourne. Starszy był przekonany, że brat nie żyje. – Właśnie w tych dniach skontaktowałam obu panów – mówi pani Janina.
– Stos listów nie maleje – twierdzi Elżbieta Rejf, szefowa Biura Informacji i Poszukiwań Polskiego Czerwonego Krzyża, która wykonuje pracę detektywa.
„Bardzo proszę o wszczęcie poszukiwań w sprawie mojego Ojca, Franciszka, syna Feliksa, urodzonego w Józefowie, w byłym woj. wileńskim. Ojca aresztowało NKWD we wrześniu 1940 r., został skazany na 10 lat więzienia jako »wróg ludu«. W 1941 r. wywieziono go w głąb ZSRR. Od tego czasu nie mieliśmy już z nim kontaktu” – pisze córka. Tłumaczy, że ta informacja jest jej coraz bardziej potrzebna: „Był polskim patriotą. Chcę wiedzieć cokolwiek o jego losie i przeżyciach”. A w podtekście czai się nadzieja na cud, że może ojciec jednak żyje, bo po amnestii w 1941 r.