W Sosnowcu i Piotrkowie Trybunalskim jeździmy po rondach upamiętniających byłego pierwszego sekretarza PZPR. Radni w Dąbrowie Górniczej chcą, żeby nowemu budynkowi urzędu miejskiego patronował Gierek. W dużym nakładzie rozszedł się kalendarz ścienny na ten rok z portretem Gierka, wydany przez jedną z katowickich oficyn. W Sosnowcu jeszcze w tym roku ma ruszyć Instytut Historyczny im. E. Gierka, który za cel stawia sobie pokazanie prawdy nie tylko o dekadzie sukcesu, ale o całej PRL. Stowarzyszenie im. Edwarda Gierka postanowiło wobec ideowego i programowego kryzysu polskiej lewicy zmienić oblicze tej formacji. Wygląda na to, że Polska – jak długa i szeroka – tęskni za Edwardem Gierkiem.
Pomysł Drzymały
Na początku lipca 2001 r., a więc w końcówce życia schorowanego sekretarza, na fali narastającej nostalgii CBOS zapytał Polaków o ówczesny odbiór tej postaci: blisko połowa respondentów pozytywnie oceniła działalność Gierka, ok. 30 proc. miało mieszane uczucia, a tylko 6 proc. zdecydowanie negatywnie potraktowało jego i lata 70. Jakie byłyby dzisiaj notowania Gierka, kiedy po dwóch latach dramatycznie wzrosło bezrobocie, gdy w oczach ludzi rządowe ekipy po kolei kompromitują się, a tęsknota za bezpieczeństwem socjalnym zasłoniła historyczną kurtyną sklepowe półki z groszkiem i octem?
– Społeczności lokalne mają prawo honorować, kogo chcą, dlatego nie drażni mnie rondo Gierka w Sosnowcu, ale już w stolicy nie widzę takiej potrzeby i uzasadnienia, żeby stawiać pomniki byłym władcom PRL – mówi prof. Jacek Wódz, socjolog związany z lewicą. – Gierkowi należy się historyczna prawda i godna pamięć, ale gdyby miał stać się lewicową czy narodową ikoną, urojoną nadzieją Polski na przyszłość, to byłby wielki błąd – to by oznaczało, że jako Polacy nie rozumiemy czasów, które są przed nami.