W hallu Urzędu Skarbowego (US) przy ul. Lindleya w Warszawie nie ma informacji, gdzie można zasięgnąć informacji. – Drugie piętro, pokój 212 – podpowiada bez przekonania ochroniarz. – Na prowadzenie domowego przedszkola potrzebne jest zezwolenie – informuje pani w pokoju 212.
A kto wydaje takie zezwolenia? – Podejrzewam, że Ministerstwo Edukacji, ale najpierw i tak trzeba pójść do Urzędu Gminy przy ul. Nowogrodzkiej i tam złożyć podanie o wpis do ewidencji o działalności gospodarczej – powiada pani z 212.
Katarzyna Mitros zaczęła starania od Urzędu Skarbowego, gdyż chciała się najpierw dowiedzieć, jaki typ działalności (ryczałt, karta, a może spółka z o.o.?) będzie właściwy do prowadzenia domowego przedszkola. I która z tych form będzie dla niej najkorzystniejsza.
– Nam nie wolno udzielać porad klientom – usłyszeliśmy w kolejnym pokoju, do którego nas odesłano.
A informować?
– U mnie tylko w przypadku, gdy podmiot zatrudnia pracownika – i już nas wysyłają do następnego pokoju, gdzie znowuż klarują, że im doradzać nie wolno. A informacji ogólnej nie ma? Choćby ściągawki na jednej, dwóch stronach maszynopisu: jak założyć maleńki biznes, od czego zacząć, gdzie pójść, co zrobić, co się bardziej opłaca – nie ma?
– Nie, takiej informacji nie ma – uśmiecha się ze współczuciem pani w siódmym z kolei pokoju. – Są biura rachunkowe, doradcze.
Urzędniczki są miłe i widać, że chętnie by pomogły, ale każda z nich zna tylko swoją działkę. Wyrywkowe informacje uzyskane to tu, to tam dla kogoś, kto dopiero rozważa otworzenie biznesu są zupełnie niezrozumiałe.