Archiwum Polityki

Łasiczka na wynos

Zorganizowaną w Austrii wystawę „Skarbiec polski” obejrzało sto dwadzieścia tysięcy osób. Przymierzając do liczby ludności to tak, jakby w Polsce wybrało się na nią ponad sześćset tysięcy. To nie przypadek. Po latach chaosu i bezradności nareszcie zaczynamy mądrze promować w świecie polską sztukę.

Przez całe dziesięciolecia obowiązywało hasło „lansuj się sam”, które nieliczni tylko potrafili w pełni zrealizować w życiu, głównie zresztą wybierając emigrację (Lebenstein, Wodiczko, Opałka). Zmarnowano szansę, by pod koniec lat 50. na fali odwilży wylansować choćby Andrzeja Wróblewskiego czy Władysława Hasiora. Bardzo ciekawie rozwijającą się na początku lat 80. polską sztukę na długie lata uziemił stan wojenny, zaś dekadę później znowu nie potrafiliśmy wykorzystać parowozu, jakim była Solidarność i Wałęsa.

Zdarzały się i chlubne wyjątki. Do takich z pewnością należały działania dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi Ryszarda Stanisławskiego, który niemal w pojedynkę przez wiele lat przekonywał Niemców, Francuzów czy Amerykanów do Kobro i Strzemińskiego czy do Witkacego. Sprawił, że ich dzieła odbyły w latach 70. wielkie tournée od Essen i Sztokholmu po Chicago i Montreal. Zwieńczeniem owych wieloletnich wysiłków była duża ekspozycja „Obecność polska” w paryskim Centre Pompidou w 1983 r.

Niekiedy promocja przypomina transakcje handlowe. Muzea lub galerie dogadują się bezpośrednio między sobą i wymieniają wystawami. W ten sposób obrazy Jacka Malczewskiego pojechały do Musée D’Orsay w Paryżu, a do Warszawy w zamian przywieziono prace impresjonistów. Przed dziesięciu laty w spektakularny sposób wymieniły się swoimi kolekcjami sztuki współczesnej muzea z Łodzi i Lyonu. „Wenus z Urbino” Tycjana i „La Velata” Rafaela mogliśmy oglądać w Krakowie tylko dlatego, że wcześniej wyekspediowaliśmy nad Tybr „Damę z łasiczką”.

„Damę z łasiczką” Leonarda da Vinci z otwartymi ramionami przyjmą w każdym muzeum na świecie.

Polityka 15.2003 (2396) z dnia 12.04.2003; Kultura; s. 62
Reklama