Archiwum Polityki

Ekscentrycy

Wobec malarzy, poetów czy reżyserów zawsze obowiązywał podwyższony próg tolerancji. Dziwaczne ubrania, szokujące zachowania, artystyczne prowokacje wpisane były w profesję i z reguły przyjmowane z pobłażaniem. Jak jest dziś?

Z przywileju odmienności bez zahamowań korzystała młodopolska cyganeria i bohema międzywojnia, z niekwestionowanym królem polskich twórców-ekscentryków Stanisławem Ignacym Witkiewiczem. Nawet po wojnie, choć socjalistyczne standardy nie sprzyjały eksponowaniu artystycznego dziwactwa, bywało kolorowo, śmiesznie, osobliwie, na przykład wśród jazzmenów i pisarzy (Leopold Tyrmand, Marek Hłasko to tylko wybrane przykłady). W ten sposób kontestowało się władzę czy ustrój.

Wolność i kapitalizm nie tylko zabiły w kulturze metaforę i aluzję, nie tylko starły w proch szlachetne snobizmy, ale też doprowadziły do masowego zaniku ekscentryków. Twórczość przestała być w Polsce alibi dla rozwichrzonego życia i wszelakich ekscesów. Teraz trzeba przede wszystkim dużo pracować, dobrze się prezentować, dbać o interesy. Kilka tygodni temu na łamach „Polityki” wybitny malarz Edward Dwurnik z pewną dumą opowiadał o swym zorganizowanym życiu, w którym – jak zdyscyplinowany urzędnik ministerialny – bierze pędzel do ręki w ściśle określonych godzinach, pomiędzy 6 a 10 rano oraz 15 a 24. Mało tego. W eleganckich garniturach i modnych oprawkach okularów wygląda jak wzięty adwokat i tylko różowa tapicerka w jego czarnym Porsche zdradza artystę. Jerzy Pilch nie wygląda – niech mi wybaczy – jak prawnik, w związku z czym można by spodziewać się po nim porywów natchnienia, zarwanych nocy i spisywania złotych myśli na kawiarnianych serwetkach. Tymczasem przyznaje bez skrępowania, że codziennie, bez względu na okoliczności, stara się do południa napisać jedną stronę nowej powieści. Nawet poetka Marzanna Kielar, osoba na wskroś natchniona, ujawniła, iż nad swym ostatnim tomikiem poezji pracowała przez jakiś czas codziennie od 6 rano do 10 wieczorem. Dziś droga na szczyty nie wiedzie poprzez hektolitry wypijanego absyntu, ale poprzez pracowitość mrówki.

Polityka 17.2003 (2398) z dnia 26.04.2003; Kultura; s. 56
Reklama