Archiwum Polityki

Pejzaż w  betonie

Czy malarstwo dogorywa? W toczącym się na ten temat już od dawna sporze kolejny głos dołożył Leon Tarasewicz wystawą otwartą przed paru dniami w stołecznym Centrum Sztuki Współczesnej. Choć nie do końca można być pewnym, czy ten wybitny artysta, laureat Paszportu „Polityki”, stara się malarstwo reanimować czy też je dobić.

Dla tego, czym Tarasewicz zajmuje się ostatnimi laty, krytycy sztuki ukuli zgrabny termin „malarstwo totalne”. Ale przeciętny widz może czuć się w salach Zamku Ujazdowskiego cokolwiek nieswojo; czy aby na pewno obcuje jeszcze z malarstwem? Owszem, pozostał kolor – wyrazisty, stosowany z rozmachem, efektowny, choć ograniczony do trzech podstawowych barw: czerwonej, żółtej, niebieskiej. Ale miejsce blejtramu zajęły ściany i podłogi, palety – betoniarka, a pędzla – łopata. Obrazy Tarasewicza to kolorowy beton spływający z góry, zastygły pod stopami, otaczający nas ze wszech stron. Związany rusztowaniami, szalunkami.

Rewolucja w tradycyjnym malarstwie zaczęła się wraz z rewolucją w całej sztuce, a więc gdzieś na początku XX w. Początkowo dotyczyła przede wszystkim treści, rychło osiągając granice rewolty w takich pracach jak „Biały kwadrat na białym tle” Malewicza czy „Panna młoda rozbierana przez swych kawalerów, jednak” Duchampa. Nastał więc czas eksperymentów z fakturą. Po znanych od dawna kolażach przyszły asamblaże, dekolaże, frottaże, reklaże, fumaże, kwestionujące tradycyjny sposób pracy polegający na nakładaniu farb na płótno za pomocą pędzelków. Były obrazy cięte i kłute (Fontana), a nawet obsiusiane (Warhol), artyści na płótnach przyklejali przeróżne przedmioty, farbę łączyli z piaskiem, cementem, a nawet z kałem słoni.

W końcu malarstwo zaczęło wychodzić z ram i trafiać wszędzie, gdzie to tylko możliwe; na mury, ściany, drzewa, kamienie, ludzkie ciało. Choć w tym przypadku trudno mówić o nowatorstwie, a raczej o powrocie do źródeł; wszak najdawniejsze malowanie zaczęło się właśnie od ścian jaskiń, ścian siedlisk, skóry wojowników, by dopiero w okolicach renesansu trafić na płótno otoczone gustowną ramą.

Polityka 27.2003 (2408) z dnia 05.07.2003; Kultura; s. 60
Reklama