Archiwum Polityki

Instytucje, głupcze

Francis Fukuyama, profesor stosunków międzynarodowych w prestiżowym Johns Hopkins University, zasłynął w 1989 r., gdy ogłosił esej „The End of History?” (a kilka lat później książkę „Koniec historii”, już bez znaku zapytania). Teza o końcu historii, jaki nastąpić miał m.in. za sprawą upadku komunizmu, szybko weszła do języka intelektualnej debaty o losach świata. To zapewne dzięki niej Fukuyama w rankingu „Polityki” przedstawiającym najbardziej wpływowych myślicieli świata uplasował się w czołówce.

Historia jednak wróciła 11 września 2001 r. Wstrząs wywołany atakiem na Nowy Jork i Waszyngton zainspirował Francisa Fukuyamę do postawienia w książce „Budowanie państwa. Władza i ład międzynarodowy w XXI wieku” kilku zasadniczych pytań (i najbliższych obszarowi naukowych zainteresowań amerykańskiego profesora). Jaka jest rola państwa w globalizującym się świecie, jak budować sprawne i wydajne instytucje w krajach rozwijających się, transformujących lub wychodzących z niszczących wojen? I jakie w końcu ma być źródło ich legitymizacji? Odpowiadając na te kwestie, Fukuyama odkrywa prawdę, o jakiej zapomniano w latach 80. i 90. XX stulecia na fali neoliberalnego demontażu państwa. Silne państwo jest niezbędnym elementem ładu społecznego i prawidłowego działania wolnego rynku. Tam, gdzie państwo jest słabe, wolny rynek i decentralizacja władzy prowadzą do zagarniania zasobów przez układy oligarchiczne, skorumpowane sieci biznesowo-politycznych powiązań. Jeszcze gorsza sytuacja pojawia się wówczas, gdy słabe państwo ma zbyt wielkie ambicje i rozszerza zakres swoich kompetencji bez szansy ich egzekucji (to punkt wart głębokiego przemyślenia w Polsce). Najgorzej jest jednak, gdy państwo ustępuje przed chaosem, jak w Iraku, Afganistanie, Timorze i wielu innych biednych krajach.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Kultura; s. 62
Reklama