Archiwum Polityki

Bić albo nie bić

„Być albo nie być, oto moje pytanie” – powiedział w wywiadzie Andrzej Gołota. Nie miało to wyrażać hamletyzowania, tylko twardą determinację: teraz albo nigdy. 37-letni polski pięściarz stoi przed swoją czwartą i, zdaniem fachowców, ostatnią, a zdaniem dziennikarzy kolejną ostatnią, szansą zdobycia tytułu mistrza świata wagi ciężkiej.

21 maja w hali United Center w Chicago Andrzej Gołota zmierzy się z obrońcą tytułu organizacji WBO Lamonem Brewsterem. Gołota liczy na doping miejscowych Polaków i na pewno się na nich nie zawiedzie. Ale czy oni nie zawiodą się na nim? Po tylu rozczarowaniach, jakie sprawił polski bokser, są powody do sceptycyzmu. Znakomite walki z Riddickiem Bowe zakończyły się dyskwalifikacją Gołoty za uderzanie poniżej pasa. Później był błyskawiczny nokaut po ciosach Lennoxa Lewisa i przegrana przed czasem ze średniakiem Michaelem Grantem. Wreszcie sromotna ucieczka z ringu po drugiej rundzie pojedynku z Bestią Mike'em Tysonem. Wydawało się wtedy, że Gołota jest skończony – amerykańscy znawcy boksu wysyłali go do pracy na stacji benzynowej – i na trzy lata o nim ucichło. Polak jednak dźwignął się z upadku, wrócił na arenę i powoli odbudował pozycję. W zeszłym roku ponownie wdarł się do czołówki, remisując z Chrisem Byrdem i nieznacznie przegrywając – zdaniem większości fachowców, niezasłużenie – z Johnem Ruizem; obie walki stoczył w doskonałym stylu. Nie zdobył wszakże tytułu, jakby ciążyło nad nim jakieś tajemnicze fatum.

Bokserska kariera Gołoty i jego burzliwe perypetie

poza ringiem to gotowy temat na hollywoodzki dramat, w którym zwycięstwo 21 maja byłoby happy endem. Amerykanie uwielbiają takie historie, ale film z Gołotą interesuje głównie Polaków, bo pojedynek z Brewsterem, umówmy się – mimo szumnej nazwy „o mistrzostwo świata” – nie jest wydarzeniem tej miary, co dawne walki Muhammada Ali z George'em Foremanem czy nawet Tysona z Holyfieldem. WBO (Word Boxing Organization) to tylko jedna z trzech federacji bokserskich przyznających dziś – w samych Stanach Zjednoczonych – tytuły mistrzowskie, i to nie najbardziej prestiżowa.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Społeczeństwo; s. 102
Reklama