Archiwum Polityki

Niesieni pozytywną zajawką

Usta w rozdziawie, megadługi czas reakcji na bodźce, zero płynności ruchów: większość narodu nie odrywa się od ziemi, a w breaku to konieczność. Mając zaś życiową zajawkę, zostajesz b-boyem. Walczysz w Bitwie o Konin albo zajmujesz trzecie miejsce na majowych zawodach Warsaw Challenge, jak b-boye z Siedlec. Nie mając zajawki, siedzisz w biurze i boisz się obniżek wynagrodzenia.

Był kolega o ksywie Lego, a także paru jego najbliższych ziomków z miasta Siedlce. Przyswajali wiedzę z zakresu szkoły, a po zachodzie resetowali umysły w cafe Sata. Mieli silną zajawkę na walkę z nudą, z tym że nuda zwyciężała.

Cafe Sata była mniej więcej kultowa. Pierwsza miała telewizor podłączony do anteny satelitarnej i oferowała MTV. Kto wchodził z dworu, mówił aloha, zamawiał napój i odczuwał luz. Czarni bracia z Ameryki nadsyłali satelitą zdobycze zmasowanej rozrywki. Message był prosty: rapuj, tańcz, maluj mury. Albo umyj oczy mydłem i giń.

Breakdance czekał w Siedlcach na odkrycie. W 1999 r. Lego został b-boyem.

U źródeł siedlecki b-boying był kawałkiem dykty rzuconej na chodnik. Na dykcie kręcił się Lego w czerwonym dresie i kuzyn z podstawówki Antek. Przechodnie poznawali dzięki nim inne kultury. Lego, ziomka o figurze szczypiorku, kojarzono dotychczas z sekcją tańca towarzyskiego MDK. Tymczasem katował z Antkiem dyktę na rogu ulicy jak Afroamerykanin. Miał w sobie prawdę o człowieku, który uwierzył w breakdance. Lego i Antek nazwali się Crazy Guys.

Wkrótce dykty dymiły na innych ulicach downtown Siedlce. B-boye z Twisting Squad i Atomic Team też byli podłączeni do MTV i instruktażowych filmików z netu. Tańczył Bercik, rolkarz-akrobata. Saper, grafficiarz. Molo z fryzurą afro. Większość zbliżała się do dwudziestki. Tylko Iraz, urzędnik ochrony środowiska w Mińsku Mazowieckim, pokochał break tuż przed trzydziestką. Mieli szczerą zajawkę na amerykańskie kino o b-boyach z lat 80. Pod kątem fabuły było to kino dla ćwoków. Jednak message pozawerbalny niosło mniej więcej kultowy. Czarni i smagli koledzy znad rzeki Hudson, w tamtejszych Siedlcach, zamiast oldskulowo podrzynać sobie aorty zbitą butelką, walczyli na breakowe figury.

Polityka 20.2005 (2504) z dnia 21.05.2005; Na własne oczy; s. 116
Reklama