Archiwum Polityki

Łukaszenko i kolorowi bandyci

Aleksander Łukaszenko odczytał z kartki i uzupełnił a vista bezprecedensowy atak na Polskę. „Chciałbym ostrzec – nie potraktujcie tego jako groźby – ambasadę Polski. Wiemy, co się dzieje w waszej ambasadzie i znamy waszą pracę. Nie myślcie, że Polacy mieszkający na Białorusi nie są obywatelami białoruskimi. To są nasi obywatele. Nikomu nie pozwolimy ich skrzywdzić, zawracać głowy im też nie będziecie”. „My już dawno wiedzieliśmy, że będziecie podjudzać tę część ludności w celu destabilizacji sytuacji”. Łukaszenko wyraził przekonanie, że Polacy na Białorusi „nigdy go nie zdradzą”, mimo że polscy dyplomaci „tam wleźli” i podjudzają. Dostało się także Ukrainie: „To nie są żadne kolorowe rewolucje, to zwykły bandytyzm pod maską demokracji”.

Cały ten incydent świadczy, że Łukaszenko boi się „kolorowej rewolucji” i uważa, że w tak wielkim państwie jak Białoruś można ją wzniecić z zagranicy, z ambasady, jak na Haiti, lub przy pomocy piątej kolumny na Polesiu. Brak logiki idzie tu w parze z brakiem opanowania i kultury (prezydent przemawiał w parlamencie, wobec korpusu dyplomatycznego i zaproszonych gości). Łukaszenko nie rozumie zmian, jakie zachodzą już od kilkudziesięciu lat w polityce międzynarodowej, w której coraz większe znaczenie odgrywają wartości takie jak demokracja i poszanowanie praw człowieka. W tym wolności słowa i zgromadzeń, których nie można już ukrywać za parawanem suwerenności, traktować jako wyłącznie sprawy wewnętrznej każdego kraju i jego polityki realnej. Polityka wartości, uznawana przez kraje demokratyczne, a konkretnie wsparcie dla opozycji demokratycznej w Polsce i w innych krajach, walnie przyczyniła się do obalenia komunizmu.

Polityka 17.2005 (2501) z dnia 30.04.2005; Komentarze; s. 19
Reklama