Archiwum Polityki

Dwaj panowie B.

Wybory 5 maja wygra prawie na pewno lewica, ale czy Tony Blair dalej będzie premierem? A może raczej drugi pan B.?

Prawie w każdym demokratycznym rządzie najważniejsi są premier i minister finansów. Od 1997 r. premierem brytyjskim jest Tony Blair, a jego ministrem finansów, noszącym tradycyjny tytuł Chancellor of the Exchequer, kanclerza skarbu – Gordon Brown. Premierzy brytyjscy urzędują i mieszkają w budynkach ukrytych za skromnymi drzwiami oznaczonymi numerem 10 przy Downing Street w centrum Londynu, stąd kancelarię premiera nazywa się potocznie po prostu Dziesiątką, Number Ten.

W rzeczywistości premier Blair mieszka jednak pod jedenastką, bo tam jest więcej miejsca dla jego 6-osobowej dziś rodziny. Do skromniejszego apartamentu pod dziesiątką wprowadzili się państwo Brownowie, którzy mają tylko jedno dziecko. Zamiana odbyła się na drodze przyjacielskiego porozumienia, bo Blair i Brown to tandem napędzający od lat politykę rządu. Obaj urodzili się w Szkocji – Brown w Glasgow, Blair w Edynburgu, obaj nie należeli do śmietanki politycznej i towarzyskiej i nie zapowiadali się na liderów, a jednak obaj doszli na szczyty. U progu kolejnych wyborów koleżeńska umowa nabiera jednak posmaku politycznego: czyżby Brown miał zastąpić Blaira?

Blair wyprowadził Partię Pracy (Labour) z ławki opozycji po 18 latach rządów konserwatystów. Wymyślił Nową Labour, która zerwała z socjalistycznym ideałem nacjonalizacji przemysłu: uznała zalety wolnego rynku i uwolniła się spod dyktatu związków zawodowych. Wykorzystał zmęczenie wyborców moralizowaniem liderów Partii Konserwatywnej, którzy prawili o wartościach, kiedy prasa przyłapywała ich partyjnych kolegów na kolejnych aferach korupcyjnych i obyczajowych.

Teraz chce zwyciężyć z Labour po raz trzeci i przypieczętować w ten sposób rekord w politycznej historii Wielkiej Brytanii, bo tak długo jeszcze żaden lider lewicy na Wyspach nie rządził.

Polityka 17.2005 (2501) z dnia 30.04.2005; Świat; s. 54
Reklama