Archiwum Polityki

Uwaga: wracają!

Dni narodowej żałoby dały nam wiele wskazówek. Wśród nich jedną, adresowaną do polityków: dobrze nam było, kiedy was nie było.

Politycznym symbolem polskiego wielkiego tygodnia stała się wspólna fotografia Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy w towarzystwie, a właściwie pod patronatem Tadeusza Mazowieckiego podają sobie ręce. To zdjęcie okrzyknięto symbolem pojednania. Tak naprawdę rzecz, choć w sferze symbolicznej ważna, dotyczy przeszłych sporów, nawet nie bardzo już dziś czytelnych dla opinii publicznej, jakichś wydarzeń z kampanii wyborczej sprzed dziesięciu lat. Przy całym szacunku dla gestu dwóch prezydentów, to nie uraz do Kwaśniewskiego, jaki żywił Wałęsa po przegranych wyborach, był dotychczas głównym problemem polskiej polityki.

Jej problemami są styl i treść obecnej debaty o Polsce. Te wynikają zaś z niestabilności sytemu partyjnego, z ubóstwa myśli programowej, nadmiaru demagogii, nienawiści i pospolitego kłamstwa. Niedawno w Salonie „Polityki” w klubie Pod Jaszczurami prof. Wiktor Osiatyński mówił nawet o epidemiach nienawiści i kłamstwa, które sprawiają, że w polityce nie ma dziś miejsca na zwyczajną życzliwość czy oznaki szacunku dla politycznego przeciwnika. O problemie nienawiści pisała niedawno na łamach „Gazety Wyborczej” prof. Barbara Skarga, stwierdzając, że jest to uczucie, które nie pozwala patrzeć inaczej na świat niż z perspektywy negacji niszczącej życie społeczne i stwarzającej atmosferę, w której trudno wytrzymać. Takie są skutki zbytniego przejęcia się przez polityków zawołaniem Leppera z początku obecnej kadencji Sejmu, że tutaj wersalu już nie będzie.

Polski polityk dyskutuje tak, aby dotknąć i znieważyć osobiście,

poniżyć, a nie aby rozwiązać problem czy zmierzyć się na argumenty. Głosy wzywające do zmiany tonu, do szanowania ludzkiej godności czy powagi urzędów (które będą trwały, nawet gdy zmienią się osoby te urzędy sprawujące), są często odrzucane jako płynące z kręgu „sierot po Okrągłym Stole”, jakiegoś salonu, który traci wpływy i władzę, pięknoduchów, intelektualistów oderwanych od rzeczywistości.

Polityka 16.2005 (2500) z dnia 23.04.2005; Kraj; s. 34
Reklama