Archiwum Polityki

Nie tylko jelenie

+++

Kicz nie jest sztuką. Sztuka niekiedy ociera się o kicz. Mało tego, sztuka chętnie i z premedytacją korzystała i korzysta z atrybutów kiczu. Ba, kicz staje się ważnym dokumentem stanu mentalnego społeczeństwa i jego kultury. W jakim stopniu opanował zbiorowe gusty? O zawiłych drogach sztuki podłej i pogardzanej, o której granice teoretycy zawzięcie spierają się od dziesięcioleci, warto podumać w salach Muzeum Etnograficznego w Warszawie. A to z okazji wystawy „Kicz. Między wstydem a zachwytem”. Milan Kundera uważał, że królestwem kiczu jest przede wszystkim ideologia i polityka. Ale całkiem wygodnie rozgościł się także w filmie, teatrze, literaturze, muzyce, modzie, a my na co dzień jesteśmy tego świadkami. Jednak stołeczna wystawa koncentruje się na, rzec by można, klasycznym segmencie kiczu – działań plastycznych, rozumianych jednak bardzo szeroko. Od pamiątek odpustowych, dewocjonaliów i chust rezerwistów, przez widokówki, zabawki i wzornictwo przemysłowe, po operetkę, scenografię i kostiumy, a nawet obrazy twórców znanych i uznanych. Nie brak tu także interesujących przykładów przenikania się tzw. kultury wysokiej i niskiej, świadectw, że pomiędzy zaszczytnym tytułem dzieła sztuki a wstydliwą etykietką estetycznej tandety przebiega niekiedy bardzo cienka linia. Są więc nieśmiertelne jelenie, konie w galopie, pawie i łabędzie, ale też prace, które flirtują z kiczem w bardziej subtelny sposób: naśladują go, wykorzystują, bawią się kalkami. Ta lekka, zabawna, ale i pouczająca oraz pieczołowicie przygotowana wystawa potrwa aż do początków września.

Piotr Sarzyński


+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe

Polityka 16.2005 (2500) z dnia 23.04.2005; Kultura; s. 70
Reklama