Archiwum Polityki

Pusty tron

Jakiego papieża potrzebuje Kościół po Janie Pawle II? Wizje są bardzo rozbieżne.

Kardynał Wilfred Napier z Afryki Południowej odpowiada bez wahania: Takiego jak Jan Paweł II – żeby miał wizję Kościoła wybiegającą w przyszłość.

Na pytanie, kto z kardynałów ma taką wizję, czyli może zostać następcą papieża Wojtyły, południowoafrykański książę Kościoła rzymskiego już nie odpowiada dziennikarzom. O personaliach członkom konklawe mówić publicznie nie wypada i nie wolno.

Mediom zostają więc przecieki i spekulacje – zajęcie dość jałowe. Konklawe to nie jest tylko zebranie wyborcze, lecz także akt głęboko religijny. Ponad stu kardynałów-elektorów sporo czasu spędza na modlitwie i medytacji. Mają się otworzyć na Ducha Świętego, który – jak wierzy Kościół – przez nich działa. Nie jest to wiara ślepa. Kardynał Ratzinger powiedział przed laty, że nie twierdzi, iż Duch Święty bierze dosłownie udział w wyborze, bo przecież „na pewno nie dopuściłby do wybrania wielu papieży: on nie narzuca, na którego kandydata mamy głosować, tylko chroni nas, byśmy wszystkiego nie zaprzepaścili”.

Dziś technicznie nie ma problemu, by kontaktować się ze światem zewnętrznym. Jeśli kardynałowie na konklawe wyłączają telefony komórkowe i stacjonarne czy przenośne komputery, to dlatego, by nic nie zakłócało tego, co najważniejsze: duchowego skupienia.

Chodzi przecież o taki wybór, który nie zaszkodzi jedności Kościoła powszechnego. A także o to, by wybrać godnego następcę św. Piotra – apostoła i męczennika, głowę widzialnego Kościoła i „sługę sług Bożych”. I to pod tym kątem kardynałowie oceniają talenty i kwalifikacje wszystkich papabile – potencjalnych papieży w swym gronie. Z tego punktu widzenia poglądy kandydatów na politykę czy gospodarkę, ich pochodzenie społeczne czy etniczne, tytuły akademickie, ordery czy popularność osobista nie mają decydującego znaczenia.

Polityka 15.2005 (2499) z dnia 16.04.2005; s. 22
Reklama