Archiwum Polityki

Leszek Możdżer, pianista, kompozytor, tegoroczny laureat Paszportu „Polityki”, o musicalu bez słów:

W tej chwili tkwię po uszy w wydrukach nut do musicalu „SCAT”. Premiera 14 kwietnia we wrocławskim teatrze Capitol. Tytuł musicalu bez słów „SCAT” oznacza rodzaj wokalizy jazzowej, kiedy głos ludzki traktowany jest jak instrument. Napisałem 44 songi w aranżacji na 12 instrumentów. Licząc pi razy drzwi to jest około 400 partii do wydrukowania, z których każda ma kilka stron. Nie lubię papierkowej roboty, zawsze miałem awersję do dokumentów, liczyłem na to, że bycie tak zwanym artystą uchroni mnie przed wszelką urzędniczą dłubaniną; tymczasem linijki, kropeczki, komentarzyki, kreseczki, opiski, sugestie wykonawcze, oznaczenia dynamiczne i artykulacyjne od paru tygodni są treścią mojego życia i chociaż bazgrolenie tych wszystkich bzdurek jest równie przyjemne co wypełnianie wniosku wizowego na wyjazd do Ameryki, to mam świadomość, że ta praca  zadecyduje, jak moja muzyka zabrzmi ze sceny. Zginam się więc w pokorze i ślęczę w czarno-białym świecie nutowym A4, czując końcem nosa panoszącą się za oknem wiosnę, którą już od dłuższego czasu ignoruję w imię rzekomych wartości artystycznych, które powoli zaczynają mi bokiem wychodzić. No bo co to za wartość artystyczna siedzieć nad papierzyskami czy klikać myszką w celu osiągnięcia idealnego nutowego zapisu? Całe szczęście mam kumpli, którzy przyjechali mi pomóc, bo sam bym sobie absolutnie nie poradził. Jedziemy codziennie od rana na sześć rąk, bo premiera za pasem, a nuty jeszcze niegotowe. Korzystam ze starodawnego edytora nut, który jest bardzo ograniczony, generalnie operujemy nożyczkami, ołówkami, flamastrami i klejem do papieru, jest może trochę wolniej, ale jakoś bardziej po ludzku.

Zaraz po premierze „SCATA” zalęgnę się na trzy dni w Fabryce Trzciny, gdzie mam zaplanowane tzw.

Polityka 14.2005 (2498) z dnia 09.04.2005; Kultura; s. 63
Reklama