Archiwum Polityki

Darcie pasów

W „Super Expressie” przeczytałem o Lwie Rywinie, którego czeka więzienie: „Gdyby na ciele filmowca odkryto jakieś żyjątka, np. wszy, Rywin przejdzie dezynsekcję.” No, jeżeli Rywin, światowej klasy producent filmowy, który ma na każdym piętrze łazienkę i zażywał nawet kąpieli w Hollywood, a sam Spielberg mydlił mu plecy, może mieć żyjątka, to co dopiero na pół dziki redaktor polskiego tabloidu, szorowany szarym mydłem, przeciętnie – jak wynika ze statystyki – 4,7 razy w roku? Czy redaktor „SE” ma żyjątka? To pytanie to nie żadna insynuacja, to normalny, acz zatruty, owoc naszego dziennikarstwa, ba, klimatu panującego w naszym kraju, gdzie każdy może bezkarnie oskarżyć każdego. A jeżeli nie będę miał racji, bo dajmy na to redaktor tabloidu jest łysy i nie ma „żyjątek”, to przeproszę nonparelem w kronice wypadków, której nikt nie czyta i zapłacę na ofiary tsunami.

Bliska perspektywa więzienia dla Lwa Rywina wyzwoliła agresję i chęć poniżenia człowieka, który nawet nie został pozbawiony praw obywatelskich, nie wziął ani grosza, a w najgorszym przypadku – jeśli wierzyć oskarżycielom – oferował płatną protekcję na rzecz podejrzanych mocodawców. Nie jest nawet recydywistą. Nie zabił, nie zamordował, nie zgwałcił, nie molestował, zgubiła go chciwość, popełnił czyn karalny, a może tylko – i aż – pobłądził. Ale to nie powód, żeby drzeć z niego pasy!

Opuszczony przez wspólników (jeżeli tacy byli), przez przyjaciół (jeżeli takich miał), jak jest Rywin traktowany przez nasze wolne europejskie media, przez naszą czwartą władzę? Proszę bardzo, oto próbki naszej kultury śródziemnomorskiej, którą chcemy szerzyć wśród dzikusów w rodzaju Juszczenki, Łukaszenki i Putina.

Polityka 14.2005 (2498) z dnia 09.04.2005; Passent; s. 104
Reklama