Archiwum Polityki

Masa tłusta, sprawa śliska

W połowie marca do krakowskiej spółki Wawel wkroczyła siedmioosobowa ekipa policyjna z nakazem podpisanym przez poznańskiego prokuratora Wojciecha Kiszkę. Funkcjonariuszy interesowały Michałki Zamkowe – rynkowy przebój Wawela. Zatrzymano maszyny, zabezpieczono magazyny, przejęto dokumenty, zakazano wysyłania michałków do odbiorców. Powód: podejrzenie o popełnienie przestępstwa wprowadzania do obrotu towarów z podrobionym znakiem towarowym – art. 305 prawa własności przemysłowej. Podobni goście pojawili się w tym samym czasie w zakładach cukierniczych w Brzegu i Lublinie. Wszędzie doszło do aresztowania michałków.

Takie wydarzenie na kilkanaście dni przed świętami to dla producentów słodyczy potężny cios. Wszyscy liczą straty i próbują ustalić, co się stało. Okazało się, że wniosek o ściganie złożyła spółka Michałek, producent Michałków z Hanki.

Amatorzy słodyczy dobrze znają michałki. To czekoladki z nadzieniem orzechowym, czyli mówiąc fachowo „wyrób czekoladowy z masy tłustej o korpusie miękkim”. Michałki produkuje wielu polskich producentów i większość z nich od dawna procesuje się między sobą. To efekt uboczny dość niefortunnej praktyki prywatyzacyjnej pierwszej połowy lat 90., kiedy sprzedawano zakłady nie rozstrzygając sprawy własności tego, co stanowiło ich prawdziwą wartość, czyli znaków towarowych. Michałki w czasach PRL były wytwarzane przez kilka firm cukierniczych i do dziś trwają spory, komu powinny przysługiwać wyłączne prawa do nich. Ostatecznie Urząd Patentowy i sądy przyjęły kompromisowe rozwiązanie uznając, że michałek to po prostu nazwa rodzajowa cukierków, tak jak krówka czy landrynka. Dzięki temu na rynku mogą funkcjonować wyroby wielu producentów, które różnią się nieco nazwami. Są więc michałki Złote, Zamkowe, Bałtyk, Piastowskie, z Hanki.

Polityka 13.2005 (2497) z dnia 02.04.2005; Gospodarka; s. 46
Reklama