Naszym politykom niezmiernie rzadko przychodzą do głowy literackie skojarzenia, kiedy więc w programie Moniki Olejnik „Siódmy dzień tygodnia” (Radio Zet) poseł Jan Rokita nieoczekiwanie rzucił nazwisko Joseph Conrad, byłem pełen podziwu. Zaproszeni do studia politycy rozmawiali o decyzji premiera Belki, który potwierdził, że 5 maja kończy urzędowanie. Pojawił się mocny zarzut, iż jest to ucieczka z „tonącego eseldowskiego okrętu”. A przecież kapitan nawy państwowej powinien do samego końca trwać na posterunku. I w tym właśnie momencie Rokita dał pozytywny przykład do naśladowania także dzisiaj – conradowskiego Lorda Jima. Jim to rzeczywiście jedna z najbardziej wyrazistych postaci stworzonych przez Conrada, poważny kłopot z nim jest jednak taki, że on akurat opuścił pokład. I to w dość paskudnych okolicznościach: kiedy mianowicie statek „Patna”, na którym był pierwszym oficerem, uległ poważnej awarii, wskoczył do łodzi ratunkowej. Tymczasem „Patna” wioząca pielgrzymów do Mekki wcale nie zatonęła. Jim stanął przed sądem, potem zaś przez resztę swego tragicznego życia pragnął odpokutować za grzech ciężki, co mu się tylko częściowo udało. Krótko mówiąc, nie jest to bohater, którego nasi politycy powinni dziś naśladować. Na szczęście Conrad napisał wiele innych książek.