Archiwum Polityki

Misja Kondom

Jest postrachem każdej ekipy telewizyjnej. Reporterzy, operatorzy, dźwiękowcy wciąż próbują go przechytrzyć. Podejmują różne środki ostrożności, dmuchają na zimne i nagle – w środku relacji – Gabriele Paolini wyrasta jak spod ziemi. We włoskiej telewizji od lat trwa irreality show.

Rzym, klinika Gemelli, godz. 20. Reporterka Tg5 podaje na żywo najświeższe informacje o stanie zdrowia papieża. Nagle za jej plecami wyrasta cudaczna postać: długie włosy, okulary, błazeński uśmiech i tabliczka z napisem: „www.gabrielepaolini.it”. Operator zacieśnia kadr, ale za plecami reporterki i tak widać poruszenie, ona sama traci wątek. Inicjatywę przejmuje intruz: – Homoseksualiści też solidaryzują się z papieżem. Kobieta przeszywa okularnika pełnym nienawiści spojrzeniem. Ale ten nie daje się zbić z tropu: – Przesłanie pokoju dla papieża.

Nazywa telewizję „najbardziej pachnącym gównem wydalanym przez człowieka”, ale nie może bez niej żyć. W 2002 r. trafił do Księgi rekordów Guinnessa za sprawą 16 335 zakłóceń eteru. Od tamtej pory ich liczba stale rośnie. Zasady gry? Być zawsze tam, gdzie kamera. Przyczaić się i w odpowiednim momencie (kiedy zapali się czerwona lampka) zaatakować. Cel? Obnażenie systemu no i propaganda bezpiecznego seksu. A przy okazji niezła zabawa. W chowanego. W kotka i myszkę. W policjantów i złodziei.

Prezent dla premiera

9 grudnia 2004 r., sąd w Mediolanie. Trwa proces przeciwko premierowi Berlusconiemu. Na salę wchodzi sędzia. W tym momencie Paolini wyjmuje swoją tablicę z adresem strony internetowej i zaczyna wznosić okrzyki przeciw oskarżonemu. Interweniuje sześciu karabinierów.

Wielokrotnie wołał przed kamerą: – Chcę wyjść za Silvia! Kiedyś stanęli przed sobą twarzą w twarz – usiłował wtedy wręczyć premierowi prezerwatywę. Berlusconi (który kontroluje wszystkie liczące się stacje we Włoszech) zauważył: – Pan chyba w ogóle nie śpi, wciąż jest pan w telewizji!

Polityka 13.2005 (2497) z dnia 02.04.2005; Społeczeństwo; s. 84
Reklama