Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Czego nie wie red. Pitzke

Nasi czytelnicy co tydzień czytają tygodnik, niektórzy już kilkadziesiąt lat, ale chyba niewiele wiedzą o tym, jak się tygodnik przyrządza. I dobrze. Gazeta jest jak restauracja: nikogo nie interesuje, co dzieje się w kuchni, ważny jest rezultat. A ten to nie tylko to, co dostajemy na talerzu, lecz także wystrój, obsługa, zastawa, towarzystwo, gwar, nawet zapach – słowem moc wrażeń, które w sumie składają się na ulubioną knajpę albo pismo. Jeszcze bardziej niż w restauracjach ta petite difference jest widoczna w przypadku barów, gdzie kuchnia nie istnieje, a whisky, wódka lub gin są identyczne. Jest pewną zagadką, dlaczego w jednym barze jest tak tłoczno, że ludzie wylewają się z kieliszkami na ulicę, a w drugim smętny barman gapi się w butelkę.

W mediach, podobnie jak w restauracji, sukces jest bardzo trudno zrozumieć, a jeszcze trudniej wytłumaczyć innym. Takiego zadania podjął się ostatnio tygodnik „Forum”, przedrukowując z niemieckiego „Spiegla” obszerny artykuł z okazji 80 urodzin amerykańskiego tygodnika „The New Yorker”. Proszę PT Czytelników o wyrozumiałość, wchodzimy bowiem na domek z kart: polski tygodnik przedrukowuje z niemieckiego tygodnika artykuł o tygodniku amerykańskim, w Polsce praktycznie nieznanym, poza okazjonalnym przedrukiem rysunku, ponieważ „The New Yorker” każe sobie słono płacić.

Po raz pierwszy trafiłem na „NY” w 1962 r. na świetnym, ale ciut snobistycznym Uniwersytecie Princeton. (Do kolacji w stołówce siadaliśmy w obowiązkowych togach. Dotyczyło to również nielicznych, zaledwie ośmiu, kobiet przyjętych po raz pierwszy do tego męskiego jeszcze wówczas college’u). Miałem wrażenie, że znam angielski, ponieważ uczestniczyłem w zajęciach i rozmowach bez problemów.

Polityka 13.2005 (2497) z dnia 02.04.2005; Passent; s. 93
Reklama