Kto wygra? Francisco Flores – były prezydent Salwadoru, polityk prawicowy, jedyny w Ameryce Łacińskiej, który w odpowiedzi na apel USA wysłał wojska do Iraku (3 kompanie), zdecydowany przeciwnik Castro, z całych sił popierany przez Waszyngton. Czy José Miguel Insulza, minister spraw wewnętrznych Chile, socjalista, który za dyktatury Pinocheta przebywał na emigracji?
Powstała przed 50 laty OPA jest organizacją fikcyjną i fasadową,
całkowicie pod kontrolą Stanów Zjednoczonych, które pokrywają 60 proc. jej budżetu. Formalnie USA dysponują w OPA tylko jednym głosem, tak jak 33 inne państwa regionu, ale w historii tej organizacji żaden sekretarz generalny nie został wybrany wbrew woli Waszyngtonu. Dotychczasowy sekretarz generalny Miguel Rodriguez pozostawał na swoim stanowisku zaledwie miesiąc, po czym ustąpił z powodu oskarżeń o korupcję w czasie kiedy był prezydentem Kostaryki. Obecnie trwa przeciąganie liny pomiędzy zdecydowanie konserwatywnym rządem USA a lewicującą Ameryką Łacińską, gdzie w ważnych państwach (m.in. Argentyna, Brazylia, Chile) u władzy znajduje się umiarkowana lewica. Nie mówiąc o Wenezueli, gdzie Hugo Chavez – najbliższy przyjaciel Fidela – zadeklarował się ostatnio jako castrysta, guevarysta i socjalista. Wenezuela popiera oczywiście socjalistę Insulzę.
Pozornie rywalizacja Flores–Insulza toczy się o pietruszkę,
o to, kto będzie stał na czele papierowej organizacji, założonej dla koordynacji polityki USA w Ameryce Łacińskiej w epoce zimnej wojny. Znany komentator spraw latynoskich Andres Oppenheimer z gazety „El Nuevo Herald” (Miami) pisze z pewną przesadą, że działalność OPA skupia się na organizowaniu wystaw sztuki Azteków i Majów oraz rautów w eleganckiej siedzibie w Waszyngtonie.