Archiwum Polityki

Debiutanci po przejściach

Partia Demokratyczna narobiła dużo zamieszania, chociaż jeszcze nie powstała. Na razie są kolejni trzej tenorzy, górnolotne deklaracje i wiele chęci. Pozostaje jeszcze uformować to ugrupowanie i przekonać wyborców, że to nie Unia Wolności bis. Na tej drodze jest jeszcze wiele niewiadomych, a czasu bardzo mało.

Nowa partia to produkt do sprzedania. Trzeba dobrego marketingu, aby zachęcić klientów-wyborców i stworzyć właściwy wizerunek, gdzie będzie trochę starego znanego, trochę nowego atrakcyjnego. Demokraci wierzą, że z nienowych, mówiąc oględnie, składników, na zasadzie politycznej reakcji chemicznej, powstanie zupełnie nowa jakościowo mikstura.

Tymczasem wiele osób z listy tych, którzy podpisali się pod deklaracją programową Partii Demokratycznej, nie chce być kojarzonych z nowym ugrupowaniem, a nawet istnieć w politycznym kontekście. Jeden z szacownych profesorów, choć od lat jest członkiem Unii Wolności, upewnia się, że jego nazwisko nie pojawi się w „Polityce”, bo on „woli poczekać i zobaczyć, w którą stronę to pójdzie”. Inny sygnatariusz deklaracji zastanawia się, czy może liczyć na wybaczenie, bo „chciałby wykręcić się z publicznych wypowiedzi na ten temat”, gdyż nie chce być „eksponowany w kontekście partyjnym”. Wielu daje do zrozumienia, że „polityka w ogóle ich nie interesuje”. Skąd więc ich nazwiska na liście? Tego nie chcą bądź nie potrafią wyjaśnić. – Nie chcę uchodzić za oportunistę, ale nie chcę też się tu eksponować, nie chcę, by wpłynęło to w jakikolwiek sposób na moją sytuację zawodową – mówi jeden z sygnatariuszy.

Bezpańskie podpisy

Najbardziej zaskoczeni są Jarosław Wałęsa i Zbigniew Zapasiewicz, którzy zaprzeczają, że w ogóle złożyli swoje podpisy. – Byłem bardzo zdziwiony, gdy zobaczyłem swoje nazwisko pod tą deklaracją – mówi Jarosław Wałęsa, najmłodszy syn byłego prezydenta. – To wielka pomyłka, próbowałem to nawet prostować, ale się nie udało. Owszem, dwa tygodnie temu podpisałem apel do tych, którzy nie chcą być bezradni, byłem na spotkaniu pana Frasyniuka, ale w końcu nie włączyłem się w tę inicjatywę.

Polityka 10.2005 (2494) z dnia 12.03.2005; Temat tygodnia; s. 19
Reklama