Krzysztof Szymborski
Spam to nieproszona korespondencja mailowa od osób, których się nie zna. Niektórzy otrzymują setki, a nawet tysiące takich listów. Inspiracją do nazwania tego masowego śmiecia elektronicznego spamem był humorystyczny skecz brytyjskiej grupy Monty Pythona przedstawiający chór wikingów w restauracji, w której serwowano jedynie mieloną szynkę (SPAM – SPiced hAM) w różnych postaciach. „Spam, spam, wspaniały spam!” – entuzjastycznie intonują wikingowie... Komu to skojarzenie wpadło do głowy, dziś już nikt nie wie, ale nazwa przylgnęła.
Pierwszy udokumentowany przypadek spamerstwa odnotowany został w 1978 r., kiedy niejaki Gary Thuerk, szef marketingu w Digital Equipment Corp., postanowił posłużyć się Arpanetem (ang. Advanced Research Projects Agency Network) do zareklamowania nowego komputera swej firmy. Były to pionierskie czasy Internetu, którym posługiwało się zaledwie parę tysięcy wtajemniczonych. Thuerk chciał wysłać zaproszenie na pokaz nowego produktu do 600 członków Arpanetu na Zachodnim Wybrzeżu USA i gdy się zabrał do dzieła, doznał olśnienia – zamiast słać osobny e-mail do każdego z nich, można przecież wysłać to zaproszenie do wszystkich jednocześnie. Reszta, jak powiadają, jest historią i sam Thuerk, dziś zatrudniony w Hewlett-Packard, chętnie by się zapewne zrzekł swego w niej miejsca. Koledzy, którzy zwą go ojcem spamu, sugerują żartobliwie, by zmienił nazwisko i przyłączył się do prowadzonego przez FBI programu ochrony świadków koronnych.
Zanim jednak spam zyskał złą sławę, upłynęło parę lat i wątpliwy honor pionierów komercjalizacji Internetu spłynął na parę prawników z Arizony – Laurence'a Cantera i Marthę Siegel, którym 2 kwietnia 1994 r. udało się przedostać do ponad 6 tys.