Krew pępowinową wykorzystuje się do walki z nowotworami, anemiami, a także poważnymi zaburzeniami odporności. Do niej, jak twierdzi wielu naukowców, należy przyszłość medycyny – będzie leczyć choroby Alzheimera i Parkinsona, cofać skutki zawału serca, ratować osoby dotknięte udarem mózgu. Setki tysięcy porcji tej krwi zgromadzono już w niemal 200 bankach na całym świecie. Dziewięć z nich działa w Polsce. Cóż tak cennego jest w resztce krwi noworodka, która zostaje podczas porodu w odciętej pępowinie?
Na wszelki wypadek
– Potencjał krwi pępowinowej tkwi w jej komórkach macierzystych. Te nie dość, że się intensywnie mnożą, to jeszcze potrafią zamieniać się w komórki wyspecjalizowane, np. nerwowe, mięśniowe czy też w komórki krwi – tłumaczy dr hab. Jan Sabliński, przewodniczący Rady Naukowo-Medycznej prywatnego Polskiego Banku Komórek Macierzystych SA (PBKM SA), były konsultant krajowy ds. transfuzjologii klinicznej. – Jeśli nauczymy się kierować ich rozwojem, to ludzkość pożegna się z wieloma nieuleczalnymi dziś chorobami.
– Na razie to science fiction i takich terapii obiecywać nie wolno. Jako naukowiec i lekarz mam jednak nadzieję, że kiedyś nauczymy się leczyć komórkami macierzystymi. Pamiętać jednak warto, że komórki macierzyste pobierać można nie tylko z krwi pępowinowej, ale także z innych tkanek, nawet dorosłego już organizmu – zauważa prof. Zygmunt Pojda, kierownik Zakładu Hematologii Doświadczalnej warszawskiego Centrum Onkologii. W kilkunastu ośrodkach na świecie komórki macierzyste podaje się bezpośrednio do serca pacjenta, w rejon zniszczony zawałem. Tam przekształcają się w komórki mięśniowe i „łatają” pozawałową bliznę. W podobny sposób w ub.r. południowokoreańscy neurochirurdzy „załatali dziurę” w rdzeniu kręgowym ofiary wypadku samochodowego.