Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Skąd ten dom?

Czy z powodu niejasnych interesów, łączących żonę czeskiego premiera z właścicielką największego praskiego burdelu, upadnie centro-lewicowy rząd Stanislava Grossa?

Praska dzielnica Nusle słynęła dotąd z gigantycznego wiaduktu – ulubionego miejsca samobojców. Ostatnio jej tytułem do chwały stał się klub erotyczny Escade. A to za sprawą jego właścicielki, oskarżanej o oszustwa finansowe i handel kobietami, Libuszy Barkowej. Wieloletniej przyjaciółki i wspólniczki w interesach żony czeskiego premiera.

Stanislav Gross, lat 35, stanął na czele czeskiego rządu w lipcu ubiegłego roku. Po kompromitującej porażce socjaldemokratów w wyborach do Parlamentu Europejskiego był dla rządzącej od sześciu lat niekomunistycznej lewicy ostatnią nadzieją na pozbieranie gwałtownie topniejącego elektoratu. W przeciwieństwie do swego poprzednika Vladimira Szpidli, 54-letniego technokraty o charyzmie księgowego w fabryce cyrkli, Gross doskonale rozumiał, że we współczesnej polityce punkty zdobywa się (lub traci) za to, co pokazują media. Emanował więc pewnością siebie i młodzieńczą energią, wyspecjalizował się w mówieniu rzeczy gładkich i miłych dla ucha, pozostając na czele rankingów nawet wtedy, gdy pracowity jak mrówka Szpidla kojarzył się już Czechom tylko z nużącą gadaniną o konieczności reform i zaciskaniu pasa.

Gross miał tchnąć nowego ducha we własną partię, rząd, a być może i w społeczeństwo, zmęczone oglądanymi od 15 lat twarzami wciąż tych samych polityków. Dlatego wielu ministrów w sformowanym przez niego rządzie nie ukończyło 40 roku życia, a dwaj spośród jego wicepremierów oraz minister finansów nie mają nawet 35 lat. Jego nominacja na pierwszego premiera, obejmującego urząd po wejściu Czech do Unii Europejskiej, miała mieć rangę symbolu: oto po najwyższy urząd w państwie (w Czechach prezydent pełni jedynie funkcje honorowe) sięga przedstawiciel pokolenia nieskażonego komunizmem, zdolnego przezwyciężyć historyczne podziały.

Polityka 9.2005 (2493) z dnia 05.03.2005; Świat; s. 51
Reklama