Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Włoch losowi nie przepuści

Po 182 losowaniach loterii weneckiej padł wreszcie upragniony numer „53”. Włosi świętują. Hazardowi oddaje się tu 80 proc. dorosłych. Ten zbiorowy nałóg wyjątkowo się państwu opłaca.

53 może zabić. W każdym razie doprowadziło do śmierci pewną Włoszkę. Kiedy liczba 53 nie pojawiała się w loterii weneckiej w kolejnych 182 losowaniach, kobieta zaczęła stawiać regularnie na spóźniający się numer coraz większe kwoty – aż przegrała cały majątek i popełniła samobójstwo. Z kolei pracownik banku w Lombardii został zwolniony z pracy po tym, jak ukradł milion euro z kont klientów, żeby obstawić spóźniającą się liczbę. Najwięksi desperaci sprzedali mieszkania, samochody i jeszcze zapożyczyli się u lichwiarzy. Wiele starszych osób odbierało emeryturę i szło z nią prosto do kolektury. Pewien emeryt postawił na „53” 1000 euro w nadziei, że dzięki wygranej kupi sobie sztuczną szczękę (na wypadek niepowodzenia miał się pozbawić ostatnich zębów). W Gragnano koło Neapolu żony i matki graczy poprosiły proboszczów, żeby nawoływali hazardzistów do nawrócenia. Ufff...

„53” nie chciało opuścić weneckiego bębna od 10 maja 2003 r. W sierpniu Włosi uznali, że już za chwileczkę, już za momencik... i przypuścili szturm na kolektury. Od tamtej pory postawili na szczęśliwy numerek ok. 4,2 mld euro. W 2004 r. wydali na gry losowe 23 mld, czyli o 38 proc. więcej niż rok wcześniej.

W środy i soboty miliony Włochów zamierają przed telewizorami,

wlepiając wzrok w obijające się o metalowy bęben kulki. Liczby typować można w loteriach dziesięciu miast, czyli na tzw. kołach. Koło to taki staroświecki bęben, przypominający kształtem piłkę do rugby, wykonany z miedzianej siatki i wyposażony w korbkę. Trzy obroty w lewo i trzy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, dzwonek, losujące dziecko sięga po kulkę.

Polityka 9.2005 (2493) z dnia 05.03.2005; Świat; s. 54
Reklama