Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Los poniżej normy

Trafiają z normalnych szkół do specjalnych jak do jakiegoś koszmarnego getta. Za słabi po jednej stronie, po przejściu na drugą stają się naprawdę niepełnosprawni w sensie społecznym, bo odcina im się przede wszystkim zawodową przyszłość.

Skazani na szkołę specjalną – poza oczywistymi przypadkami upośledzenia – zwykle nie mieszczą się w ramach. Intelektualnych – bo w teście, w którym psycholog badał ich potencjał intelektualny, zabrakło jednego, dwóch punktów. Wychowawczych – bo często wywodzą się ze społecznego marginesu, szkoła im nie po drodze. Środowiskowych – bo należą do dyskryminowanej grupy, niechby na przykład Romów. W pedagogicznym żargonie nazywa się ich dziećmi pogranicza. Po jednej stronie uchodzą za matołów. Po drugiej – bywa – za orły.

W szkołach specjalnych – podstawówkach, gimnazjach, liceach i zawodówkach – kształci się obecnie ok. 98 tys. uczniów. Nie wiadomo, ilu jest wśród nich pograniczników.

Rom walczy z gettem

Dawid, 11-latek z Zabrza: „W normie intelektualnej na poziomie niższym od przeciętnego”; ojciec chłopca – Andrzej Puma, działacz romski, pokazuje świeże dokumenty, które uchyliły wcześniejsze orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, kiedy to Dawidowi przypisano lekkie upośledzenie. To pierwszy od kilkunastu lat rodzic, który wyciągnął dziecko ze szkoły specjalnej – mówią o  Pumie w zabrzańskiej pomocy społecznej.

Jego syn – Andrzej junior, obecnie 14-latek, trafił do specjalnej jako pierwszy z całej rodziny. Powód: repetowanie klasy. Powód repetowania: nieobecności i spowodowane nimi braki. Powód nieobecności: pobicia przez skinów w drodze do szkoły. Ewa Puma, mama chłopców (wykształcenie – pierwsza klasa szkoły podstawowej): – Zrobili gimnazja, podstawówkę rejonową przenieśli nam dalej i myśmy się bali, żeby dzieciak tak daleko nie chodził, boby go cały czas skini bili.

Polityka 9.2005 (2493) z dnia 05.03.2005; Społeczeństwo; s. 78
Reklama