Podano ostatnio, że Tomasza Lisa ogląda więcej milionów Polaków niż Kamila Durczoka. Ekscytujący ten wyścig odbywa się na równoległych bieżniach – w Polsacie oraz TVP 1 w czwartki wieczorem. Tomasz Lis jest oglądany masowo jako ewentualny (choć na razie bez wiedzy i zgody) kandydat na prezydenta. Kamil Durczok od poniedziałku 14 stycznia też zyskał nominację, która znacznie podwyższy jego szanse na objęcie prowadzenia. „Super Express” ogłosił na czołówce (literami wysokości około 5,5 cm): „Kamil Durczok leczy śmiertelnie chorych. Lekarze nie wierzą własnym oczom. Znany dziennikarz cudownie wpływa na ich pacjentów”. Nominacja też, można przypuszczać, dokonana została bez wiedzy i zgody zainteresowanego.
Jak wiadomo, Durczok dał Piotrowi Mucharskiemu wywiad-rzekę o swoim raku. Miał on swoją misję: przestrzec przed hochsztaplerami-uzdrawiaczami, którym tak łatwo przychodzi powiedzieć: ja pana na pewno wyleczę, wziąć za to kasę i pogrzebać człowiekowi szansę na życie.
Tymczasem biednym Durczokiem „SE” tak zakręcił, tak zinterpretował popularność książeczki, że uczynił z dziennikarza nieomal nowego Kaszpirowskiego. To już chyba lepiej być nieuświadomionym kandydatem na prezydenta.