Piotr mówi, że było jak w FBI: przesłuchiwali jego, byłą żonę, rodzinę, bliższych i dalszych znajomych tak długo, aż coś tam wątpliwego wykryli w jej przeszłości. Napisał im wcześniej w podaniu, jak czuł – czyli: że żenił się pod presją, bo dziecko w drodze, bez miłości, a teraz ma drugą żonę i tę kocha, wychowują razem jego syna oraz kolejne dzieci, i w związku z tym prosi, żeby to pierwsze małżeństwo uznać za niebyłe. Jednak podejrzewał, że dla Kościoła to żaden powód. Ale sami zadzwonili po ponad roku. – Powiedzieli, że wynikły nowe okoliczności – opowiada – kazali przepisać podanie i wskazać inną podstawę do uznania małżeństwa za niebyłe: zatajoną przede mną nerwową chorobę pierwszej żony.
Chodziło o nawracające depresje. Werdykt sądu, po kolejnych kilkunastu miesiącach, brzmiał: pierwsza żona nie mogła skutecznie wziąć na siebie obowiązków małżeńskich, „akt woli był wadliwy”. Podstawa prawna: kanon 1095, n.3 o niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej.
Niewierność medycznie potwierdzona
Kanon ten, wprowadzony do kodeksu prawa kanonicznego w 1983 r. i coraz chętniej stosowany, w sądach kościelnych nazywają „furtką”. Ks. prof. Remigiusz Sobański, szef Sądu Metropolitalnego w Katowicach, pamięta, jak w końcu lat 50. w Stanach Zjednoczonych odkryto istnienie syndromu nimfomanki i opisano go jako jednostkę chorobową oraz jakie poruszenie ów fakt wywołał w kręgach kościelnych. Bo skoro są takie kobiety, które nie mogą powstrzymać się od zdrad, to może są i tacy mężczyźni? Skoro niewierność bywa problemem medycznym, to być może inne małżeńskie problemy mają taką niezależną od woli małżonków naturę? I tak się zaczęła historia kanonu 1095 n.