Niemcy mają już za sobą trzy etapy reformy związanej z rynkiem pracy. Hartz IV (patrz ramka) reguluje zasady przyznawania tzw. zasiłku nr 2 dla bezrobotnych. Wydaje walkę wyuczonej bezradności – w imię głoszonego chętnie przez polityków z lewa i prawa hasła, że trzeba brać życie we własne ręce. Na razie hasło to zaowocowało demonstracjami latem 2004 r. na ulicach Drezna, Lipska, wschodniej części Berlina i miast Zagłębia Ruhry. Ale w styczniu 2005 r., w chwili wejścia w życie reformy, protestowała już tylko garstka, choć rząd Schrödera nie poszedł na żadne ustępstwa w stosunku do bezrobotnych, którzy obecnie w znacznie mniejszym stopniu mogą liczyć na pomoc państwa.
Kurt Biedenkopf (CDU), ombudsman z urzędu do rozstrzygania konfliktów związanych z działaniem reformy, jest zdania, że ubiegłoroczne demonstracje wywołał strach i niedostatek informacji. Obawy i lęki stłumiła determinacja rządu, który wykazywał z jednej strony zrozumienie dla społecznych niepokojów, z drugiej jednak konsekwentnie przygotowywał zmiany. – Jeśli Niemiec uzna, że nie ma innego wyjścia, to pragmatycznie godzi się z rzeczywistością – tłumaczy Klaus-Peter Schöpper, dyrektor Ośrodka Badania Opinii Publicznej EMNID. Alternatywy dla reform lewicowego rządu rzeczywiście nie widać. Chadecka opozycja nie tylko popiera program Agendy 2010, ale wręcz zarzuca rządowi Schrödera zbytnią łagodność reformatorskich rozwiązań. Protesty postkomunistycznej PDS (aktywnej głównie we wschodnich landach) oraz publiczne oburzenie niektórych funkcjonariuszy związkowych przeszły bez większego echa.
Hartz IV drastycznie zmienił sytuację długoletnich bezrobotnych.
Już ustawa Hartz III zredukowała maksymalny okres otrzymywania zasiłku wypłacanego z funduszy ubezpieczeniowych (w wysokości maks.