Archiwum Polityki

Bilet do Chianti

Nikt w naszym kraju nie potrafi tak pisać o kuchni (a zwłaszcza toskańskiej) jak Tessa Capponi-Borawska, włoska arystokratka i jednocześnie polska dziennikarka. Wiedza ta – wsparta znajomością historii, historii sztuki, wreszcie filozofii – owocuje książkami niezwykłymi, takimi jak wydany właśnie „Dziennik toskański”. Książek o tym regionie Włoch pisanych czy to w formie dzienników z podróży, czy przewodników i zapisków z setek muzeów, zamków, pałaców bądź etruskich ruin jest zatrzęsienie. Czym więc wyróżnia się „Dziennik” Capponi, że warto po niego sięgnąć, a co więcej, warto się o nim rozwodzić. Otóż żaden inny autor nie byłby w stanie tak opisać tej niezwykłej krainy. Tessa bowiem pisze o kraju swego dzieciństwa: tu urodziła się we florenckim pałacu, tu uczyła się w szkole średniej i na uniwersytecie, tu spędzała każde wakacje w familijnej posiadłości w Chianti. Wąchała tę ziemię, smakowała jej plony, wrastała w nią wreszcie. Później jako dorosła kobieta porzuciła ten kraj, by osiąść nad Wisłą. I było to na tyle dawno, by dziś móc patrzeć na swoją ojczyznę okiem cudzoziemki. I te dwa spojrzenia: zakochanej, tęskniącej za skwarem, kurzem i słońcem toskańskiej dziewczyny i jednocześnie warszawskiej dziennikarki, pozwalają we Florencji, Sienie, Greve in Chianti odbierać nowe wrażenia. Odkrywać zapomniane, a czasem całkiem nieznane smaki. Czytelnik wędrując z autorką po muzeach, pałacach, oberżach i kościołach czuje jak i ona upał wymagający chłodnego wina, koński pot drażniący nozdrza podczas sieneńskiego wyścigu – palio, smak trufli, miodu, kawy. Podziwia freski w katedrach, portrety już od setek lat nieżyjących Capponich. Cieszy się wreszcie z urodzaju w rodzinnych winnicach, chociaż nie wiadomo, czy to on właśnie będzie pił aromatyczne wina.

Polityka 7.2005 (2491) z dnia 19.02.2005; Afisz; s. 58
Reklama