Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Teatr na siłowni

Jeszcze niedawno idąc na przedstawienie mogliśmy być pewni, że obojętnie, dokąd się udamy, na scenie będzie basen. Pierwszy raz pojawił się bodajże w „Bachantkach” tandemu Krzysztof Warlikowski–Małgorzata Szczęśniak i wkrótce stał się znakiem rozpoznawczym warszawskich Rozmaitości. Te już wtedy wyznaczały trendy, więc wkrótce w pływalnię zmienił się m.in. Teatr Dramatyczny, gdzie podczas przedstawień „Płatonowa” w wodzie brodził Andrzej Chyra. W ubiegłym sezonie baseny były już passé, chociaż w tymże Dramatycznym znowu pojawiła się woda, tym razem w „Mewie” oldskulowego Krystiana Lupy.

Ostatnio teatr, szukając kontaktów z tzw. prawdziwym życiem, anektuje nieczynne fabryki, garaże, strychy. A że w takich miejscach trudno o rozbudowaną machinę teatralną, dekoratorzy wnętrz odkrywają urok sprzętów przenośnych, najczęściej sportowych. I tak Michał Żebrowski w „Doktorze Hauście” ćwiczy na rowerku, Rafał Maćkowiak w wystawianym w Fabryce Trzciny „Grand O” wyciska ostatnie poty na bieżni, zaś w firmowanej przez Laboratorium Dramatu sztuce Marii Spiss „Dziecko” młode japiszony walczą o formę na stepperach. Można zatem odnotować z satysfakcją, że teatr polski dba o kondycję.

Aneta Kyzioł

Polityka 7.2005 (2491) z dnia 19.02.2005; Afisz; s. 59
Reklama