Archiwum Polityki

Prałat brzydko obrażony

Sąd gdański wyraźnie nie był przygotowany na pokaz agresji, jakim zwolennicy ks. Henryka Jankowskiego przywitali pisarza Pawła Huelle (z lewej), któremu ksiądz wytoczył proces o obrazę. Okazało się, że asysta trzech czy czterech policjantów sądowych to za mało, żeby przy wejściu uchronić oponenta księdza przed szturchańcami i pluciem. Natomiast dla swego idola zgromadzeni mieli „Sto lat”, wiwaty i kwiaty.

Była to już trzecia rozprawa w procesie o naruszenie dóbr osobistych, jaki prałat wytoczył Huellemu, ale pierwsza, podczas której obaj adwersarze stanęli oko w oko. Ksiądz Jankowski poczuł się dotknięty felietonem „Rozumieć diabła”, opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej” w maju 2004 r. Zażądał przeprosin i 100 tys. zł dla jednego z domów dziecka. „Jest prawo do krytyki osób publicznych – mówił w sądzie – ale nie do obrazy i opluwania polskiego księdza. Inwektywy o gauleiterze, jakie rzucono w moim kierunku, są nie na miejscu. Nigdy nie byłem mordercą, to sam pozwany jest mordercą moralnym”.

Chodzi o konstatację, że ksiądz „przemawia jak gauleiter, gensek, nie jak kapłan”. Użycie słowa „gauleiter” literat uzasadniał antyżydowskimi wypowiedziami duchownego. Prałat pytania, dotyczące antysemickich akcentów w jego kazaniach, zbywał twierdzeniem, że wypowiedzi zostały wyrwane z kontekstu.

Huelle przed sądem występuje sam, bez adwokata. Wiadomo, że chce, by jako świadek stanął Bogdan Borusewicz, jeden z liderów UW. Chodzi o to, by opowiedział, jak zareagował przed laty na instalację grobu Chrystusa, która zawierała akcenty dyskredytujące jego partię. Zapowiada się zatem konfrontacja czołowych postaci Solidarności.

Polityka 4.2005 (2488) z dnia 29.01.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama