Archiwum Polityki

PR dawniej PO

Platforma Obywatelska, kiedyś partia trzech tenorów: Olechowskiego, Tuska, Płażyńskiego, ma dziś w rzeczywistości jednego lidera. To Platforma Rokity. I nie zmienia tego fakt, że formalnie Tusk z Rokitą dzielą się obowiązkami – Tusk jeździ po kraju i przygotowuje partię do wyborów, a Rokita szykuje się do rządzenia. Najważniejsze, kto nadaje styl i ton.

Platforma Obywatelska przekazała marszałkowi Sejmu wniosek o przeprowadzenie referendum konstytucyjnego poparty podpisami 750 tys. obywateli. Najważniejsza ogólnopolska akcja tego ugrupowania zakończyła się sukcesem, ale połowicznym. Okazało się, że struktury partii dobrze pracują, w wyborach mogą się sprawdzić, jednak przełomu w sondażach nie ma. Choć apelowano o podpisy pod hasłami niewątpliwie chwytliwymi: zmniejszenia liczebności Sejmu o połowę, likwidacji Senatu i immunitetów czy wprowadzenia wyborów w okręgach jednomandatowych. Notowania utknęły na poziomie mniej więcej 25 proc., co jest stabilizacją na niższym od oczekiwanego poziomie. A przecież właśnie akcja konstytucyjna prowadzona pod hasłem „4 x tak” miała być początkiem przełomu.

Na dodatek główny rywal Platformy, Prawo i Sprawiedliwość, podbija ciągle stawkę i rzuca coraz bardziej podniecające hasła: lustracja, także lustracja majątkowa polityków, czy dekomunizacja. Otwierają się pola gry dla PO nie zawsze wygodne, jeżeli chce być pomostem między Trzecią Rzeczpospolitą, która jest dziełem także polityków tego ugrupowania, a Czwartą, projektowaną przez radykalne ugrupowanie prawicowe. Platforma, rankingowy lider, w rzeczywistości goni więc mniejszego rywala. Polska polityka zaczyna przypominać wyścig, którego liderem jest bezwzględnie prący do przodu Roman Giertych, goni go Jarosław Kaczyński, a Jan Rokita, próbując za nimi nadążyć, wyrzuca coraz mniej przydatne bagaże, w tym spore kawałki własnego politycznego życiorysu i życiorysów swych partyjnych kolegów. Co na to szeregi?

Owszem, idą po władzę, ale nie widać w nich radości czy nawet zapału. Są jak wojsko, które próbuje nadążyć za swym wodzem, zbyt często nie rozumiejąc, w jakim kierunku swe hufce prowadzi. Nadzieja, że wódz wie, co robi i doprowadzi jednak do sukcesu, miesza się z przekonaniem, że nie taką partię kiedyś zakładali.

Polityka 4.2005 (2488) z dnia 29.01.2005; Kraj; s. 34
Reklama